To będzie o nas.
Spośród listów nieotwartych,
bo strach.
Zdradzamy porankiem, zdradzamy nocami,
najrzadziej zdradzamy popołudniem...
Wtedy to zdradzeni kopiemy papierek,
ten, który nie doleciał do kosza.
Spóźnieni rankiem, cofamy zegarek.
Całkiem jak dziecko pod kocem, bawiące się w wehikuł.
Doprowadzi nas to dalej.
O całe 3 minuty, szaleństwa przed szefem.
Spowijamy chęcią wypowiedzi, ciszę na ulicy.
Gryząc tylko za szybą własnych samochodów.
Nie odjechał, autobus, czemu oni tak stoją.
Zabrałbym tą kobietę, nie bo coś pomyśli...
Odrzuceni od chęci, przegrani po tym co spłonęło.
Jakoś nie bardzo chcemy ratować to wciąż trawione.
O kanon i scenariusz - Twoich - moich myśli.
O nie świadczenie błazna, kochanie samych siebie.
Nie za powodzenie,
co może nadejdzie,
Nie na zaszłe czasy,
straszne trochę teraz.
Spojrzę w Ciebie bardziej,
ręką potnę włosy.
Tak dążyłem ciągle,
o nas bez tej prozy.
P.S Stykasz się mną, słodko oddając, czyniąc strasznym me własne koszmary, o sen, nie bojąc się kochać teraz, czynisz szczęśliwszym niżbym był wszędzie.
Komentarze
Pozostaje
Wiersz nie może wyjść mi z głowy, rozmyślam,co mogło być napisane na papierku, który nie doleciał do kosza. Sugestywne.
DC