Dziś poprzez wczoraj do zawsze od jutra będą znaczyć to samo
Zmieniłaś mój słownik ukradkiem wieczór co imię miał rano
Zniknęły już czarne słońca lecz notatki z mankietów są w mapach
Lewitując w ławicy Oriona miasto ślepców zostawiam na czatach
Jednoocy łudzą się czasem czas mitrężą wpatrzeni w oko bieli
Poniewczasie zerkają na przegub nazbyt późno by zrozumieli
Jeszcze innym śni się wciąż Olimp toczą kamień bez celu i skutku
Z gorzkich czar piją los swój i karmę w orszaku pod wezwaniem smutku
Księgą prawd nie jest przecież ta jedna tak ostatnich szans wciąż jest wiele
Daj mi czas - suchy prowiant i rękę ja mam klucz więc opuśćmy tę celę
Ucieknijmy w jasną księżycową kryjąc strach pod powierzchnią paznokci
Pusta karta sympatyczny atrament żółta zazdrość za cenę wolności
Obaw słów wątpliwości korowód linią ptaków zagościł na niebie
Tak spojrzeliśmy ponad horyzont rozszczepieni w pryzmacie siebie
Odmienieni choć to nie przypadek nie kapryśny odczyn zrządzenie
Pod firmament wzbił się deltoid w chmur tak ciche jak nigdy westchnienie
Komentarze
Trzykroć
Trzy razy trzeba czytać, za każdym inaczej.
Płynę za latawcem.
DC
Nie wiadomo,
czy to dobrze, czy źle.
Piotr Szkuta
To dobrze. A jaki nastrój!
To dobrze. A jaki nastrój! Trzeba się mocno skupić czytając, a jednak nie jest ciężko.
DC
Cieszą mnie te słowa,
pozdrawiam Dariuszu.
Piotr Szkuta