Światła snop, wbity wzrok w moleskinu kartę,
ciemność, czarna wdowa, księżyc pełnił wartę.
Lekki flirt, tańca wir, rogalik pąsowy,
mariaż światła z nocą, dziećmi, słońca wschody.
Kalendarz z tamtych świtów, znak atramentowy,
dłonie pełne ciepła, chociaż to grudniowy,
Poranek znów zostawił frazy bez opieki,
sprawiedliwych snem przyschły na kartach powieki.
Letargu pieczęć pękła wraz z nadejściem pisma,
decyzją, falstart w blokach, blamaż na igrzyskach.
Słowny wyścig po złoto, lauru błysk w gablocie,
znów pelikan czarny błękitną krwią ociekł,
spłynął drobnym drukiem, oddech łapał w locie,
zbiornik rzadką krew tracąc, pisał o prostocie,
Zaklętej w cichym zmierzchu, żywot jest niedługi,
zatarty obraz pragnień w ramionach sztalugi.
Najnowsze komentarze