Jesteś tutaj

Pamiętniki Szarej Myszki cz.1/X

Komunikat o błędzie

  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 705 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 706 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 707 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 709 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 711 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 159 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 160 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 161 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 162 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 163 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 164 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 165 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 166 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_settings_initialize() (line 799 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: session_name(): Cannot change session name when session is active in drupal_settings_initialize() (line 811 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
Obrazek użytkownika Mateusz Ślażyński
- O, losie!

To westchnęła Pani Borsuk, żona Pana Borsuka i mama borsuczka, który był jeszcze na tyle mały, że napisanie jego imienia wielką literą wprawiłoby go w wielkie zawstydzenie.

- I co ja teraz, biedna, pocznę?

Pani Borsuk wróciła właśnie z wizyty u swoich dalekich krewnych mieszkających w ludzkim mieście. Najwidoczniej zapomniała wziąć stamtąd swojej nieodłącznej torebki, a miała w niej wszystko. Znaczy się, miała jedzenie, po które właśnie fatygowała się tak daleko, a bez którego mały borsuczek mógł nie zdążyć wyhodować sobie ciepłej kołderki na zimę.

- Co się stało, Pani Borsuk, może mogę jakoś pomóc?

To pytanie zadała Myszka, sąsiadka z dołu. Miała bardzo wrażliwy słuch i lubiła pisać książki. A, że pisać książek bez ciszy się zwyczajnie nie da, pomarszczyła trochę pyszczek, pomachała wąskami i przyszła do swojej sąsiadki, by pomóc jej się uspokoić.

- Oj, droga Myszko, dobrze, że przyszłaś, bo nie wiem co zrobić.
- Ale co się stało, proszę Pani?
- Byłam u dalekich krewnych, mieszkających w wielkim mieście i wracając zapomniałam torebki!
- Skoro jest dla Pani bardzo ważna, może Pani po nią wrócić.
- Ale... Ale ja nie potrafię. Od kiedy pamiętam, zawsze mieszkałam w lesie i zupełnie brak mi orientacji w tych pogmatwanych ludzkich szlakach. Gdyby nie przyjaciel kuzyństwa Pies, nie udałoby mi się nawet tutaj wrócić. Wiem tylko, że mieszkają w dziurze pod Kołłątaja 13a.

Pani Borsukowa nie mówiła tego wszystkiego bez powodu. Żyła już bardzo długo i znała Myszkę na tyle, żeby przewidzieć, że mały kochany gryzoń spróbuje jej pomóc. Nie zrozumcie mnie źle, nie chciała jej wykorzystać, po prostu martwiła się o swojego synka.

- No dobrze, to ja pomogę Pani. I tak dzisiaj już nic nie napiszę. Co prawda sama nigdy nie byłam w mieście, ale zapytam jakiegoś miło wyglądającego człowieka o pomoc.
- Zwariowałaś, Myszko? Przecież nie potrafić mówić w ich języua.
- Mówić nie, ale pisać owszem. Przygotuję sobie zawczasu odpowiednią kartki z adresem i prośbą o pomoc.

Nie minął jeszcze kwadrans, gdy Myszka uzbrojona w notatnik i pióro (miała je przywiązane do plecków jak plecaczek) wyruszyła w kierunku miasta. Podróż była długa i męcząca, ale bardzo przyjemna, bo przecież szła po łąkach, a chodzenie po łąkach w wiosenny dzień jest nadzwyczaj miłe. Dotarłszy do granic miasta, nabrała ostrożności. Przemykała szybko i cicho, szorując futerkiem o bloki i kamienice. W międzyczasie zaglądała do kolejnych piwnic, szukając odpowiedniej bazy wypadowej do poszukiwań miłych ludzi. W końcu znalazła przyjemną, lekką zatęchłą, ale zadbaną. Nie było w niej czuć ani zapachu szczurów, ani kotów. Weszła więc do niej pomiędzy kratkami w oknie i stamtąd zaczęła przyglądać przechodniom.
      Pierwszy kandydat był gruby i sympatyczny, całkiem elegancko ubrany. Szeroko rozlany podbródek przysłaniał mu początek czarnego krawata, a trzymana w dłoni teczka dodawała mu szyku. Niestety, zanim Myszka zdążyła się do niego odezwać, pomknął w dal, jakby go gonił tygrys. W rzeczywistości goniły go terminy w pracy.
      Drugi kandydat miał śmieszne buty. Była to właściwie podeszwa przywiązana sznurkiem do stopy. Poza tym miał cienką brodę sięgającą do klatki piersiowej i okrągłe okulary. Długie, patyczaste ręce ciągle się poruszały i gestykulowały. Niestety, był zbyt roztargniony, by zwrócić uwagę na małą piszczącą Myszkę.
      Po godzinie Myszka zaczęła się już irytować. Myślicie, że bezpodstawnie? Że czasem to i pięć godzin trzeba w szkole wysiedzieć? Zapomnieliście pewnie, że myszka jest od was wielokrotnie mniejsza i dla niej wszystko, co wam się wydaje małe, jest wielkie jak wielbłąd.
      Nagle zobaczyła kolejną stopę ubraną w sandał i nie patrząc na jej właściciela, skoczyła zdenerwowana. Zanim mężczyzna zdążył się zorientować, co się dzieje, wbiła pazurki w jego skórę i pomknęła w ciemny tunel jego nogawki. Złość dodała jej skrzydeł tak, że po sekundzie stała zdyszana na ludzkim ramieniu, trzymając przed jego otwartymi szeroko ze zdziwienia oczami wcześniej przygotowaną kartkę. A napis na niej był napisany dużymi drukowanymi literami i brzmiał dokłanie tak:

„MIŁY CZŁOWIEKU, PRZEPRASZAM, ŻE ZABIERAM CI CZAS”.

Więcej się na jednej nie zmieściła, więc obróciła ją na drugą stronę:

„NIE KRZYWDŹ MNIE, POTRZEBUJĘ TWOJEJ POMOCY. JESTEM MYSZKĄ”.

Myszka starała się pisać prostymi zdaniami, nie miała wysokiego mniemania o ludzkich zdolnościach czytania. Wyjęła drugą kartkę:

„MYSZY NIE MÓWIĄ, ALE UMIEM PISAĆ. TO POWINNO WYSTARCZYĆ”.

Kiedy oczy człowieka przemknęły po kolejnym tekście, odruchowo kiwnął do Myszki głową. Ponownie obróciła kartkę:

„POTRZEBUJĘ POMOCY. SZUKAM ADRESU KOŁŁĄTAJA 13A”.

Kolejna strona:

„CZY WIESZ, GDZIE TO JEST?”.

Człowiek powoli zamknął zdziwione usta i przyjrzał się nieoczekiwanej spodziance (czyli niespodziance) stojącej na jego ramieniu. Była mała i szara, ale za tymi pozorami krył się odważny pyszczek z wyzywającymi, pewnymi siebie oczami. Uśmiechnął się. Robił to jednak tak długo, że niecierpliwa Myszka wyjęła inną kartkę:

„JEŻELI LUDZIE NIE MÓWIĄ, WYSTARCZY, ŻE KIWNIESZ GŁOWĄ”.
- Ekhm... Ludzie umieją mówić, droga pisząca Myszko.
- „POTRZEBUJĘ POMOCY. SZUKAM ADRESU KOŁŁĄTAJA 13A. CZY WIESZ, GDZIE TO JEST?”.
- Wiem.

Ucieszona Myszka chwyciła pustą kartkę, bo nie miała już więcej przygotowanych.

- „ZAPROWADZISZ MNIE TAM?”. - Nabazgrała szybko.
- Owszem, tak, oczywiście, że tak. Zaprowadzę.
- „A Z POWROTEM MNIE TEŻ PRZYNIESIESZ?”.
- Jeżeli będziesz chciała.
- „TO MNIE NIEŚ”.
- Jasne, wskocz tylko do kieszeni. Tam będzie ci dużo wygodniej i bezpieczniej. Wszędzie kręcą się koty.

Myszka zadowolona z efektów swojej pracy ulokowała się w górnej kieszonce starej, czarnej, sztruksowej marynarki. Bicie serca brzmiało uspokajająco, a świat z góry wydawał się taki malutki i taki ciekawy, że cała złość poprzednio nękająca stworzonko, spadła gdzieś na dół. Później tę małą złość znalazł uczeń, który dostał szlaban na oglądanie telewizji.
      Miły człowiek, który przygarnął Myszkę miał na imię Józef i nie robił w życiu nic ciekawego. Ciekawe rzeczy robił w książkach, które sam pisał, wcielając się przy tym w role przeróżnych bohaterów, piratów, policjantów, lecz głównie rycerzy. Trudno mu się dziwić, że spotkawszy na ulicy tak niecodzienną przygodę, próbował dowiedzieć się o niej jak najwięcej.

- Jestem Józef, a Ty jak się nazywasz?
- „JESTEM MYSZKA, PISAŁAM JUŻ”.
- Dlaczego nie potrafisz mówić, skoro potrafisz pisać?
- „MYSZY NIE MAJĄ ODPOWIEDNIEJ KRTANI”.
- Ach, rozumiem.

Dalsza droga minęła w milczeniu. Józef czuł się zakłopotany, bo wyszedł na głupka przy tak małym zwierzątku, a Myszka miała wyrzuty sumienia, że potraktowała go jak głupka.

- To już tutaj. Miło było Cię poznać, Myszko.

Wyjął ją i postawił na ziemi. Ukłonił się delikatnie, ale kiedy miał już odejść, Myszka zaczęła coś namiętnie pisać:

- „NIE TRAFIĘ Z POWROTEM. POMOŻESZ?”.
- Jeżeli mogę.
- „POCZEKAJ. ZARAZ WRACAM”.

Wskoczyła między kratkami przez okienko pod schodami drzwi frontowych. Nie było jej chwilkę, potem jeszcze jedną, dwie, trzy, a po trzynastej chwilce Józef zaczął się martwić. Kucnął przy schodkach i zobaczył, że Myszka próbuje pchać całkiem pokaźną, wypchaną po brzegi, torebkę. Była zwyczajnie zbyt ciężka. Okazało się, że borsuczek potrafi naprawdę porządnie zjeść. Myszce nie udało się tego przewidzieć i była w naprawdę poważnych tarapatach. Na szczęście Józef był jeszcze większy od torebki i bez pytania, jedynie patrząc Myszce w oczy, sięgnął dużą ludzką dłonią, żeby jej pomóc. Po chwili raźnym krokiem, wracali razem ulicami miasta.
       Powrót był znacznie weselszy, szara główka z naręczem długich wąsów wynurzyła się nawet z kieszonki, by obserwować drogę. A było na co patrzeć: wszędzie biegały duże zwierzęta jedzące ludzi i uciekające po twardych drogach; dzieci stojące na deskach i poruszające się bez machania nogami; psy trzymane na sznurku, który raz był długi, a raz krótki; niewidzialne mury, za którymi stały małe klatki, w których z kolei trzymano człowieka mówiącego do kijka. Myszce kręciło się od tego wszystkiego w głowie i miała się już schować z powrotem do kieszeni, kiedy przypomniała sobie o czymś bardzo ważnym.

- „DZIĘKUJĘ”.
- Nie ma za co, Myszko, to dla mnie drobiazg.
- „KIM JESTEŚ?”.
- Ja jestem, jakby ci to powiedzieć. Piszę na ogromnej ilości kartek, które się skleja...
- „U NAS NAZWALIBY CIĘ PISARZEM”.
- Hm... Właśnie to słowo wyleciało mi z głowy.

Twarz Józefa wskazywały na coś zupełnie innego. Znów niechcący potraktował Myszkę z góry. Jeżeli strach ma wielkie oczy, to wstyd ma ogromne czerwone poliki.

- „W LESIE SĄ LISY, PRZENIESIESZ MNIE AŻ DO MOJEJ NORKI?”.
- A trafię?
- „MUSISZ IŚĆ DO NAJWIĘKSZEGO DRZEWA W LESIE, A POTEM IŚĆ W KIERUNKU WSKAZANYM PRZEZ JEGO NAJWIĘKSZY KORZEŃ”.
- Wydaje się łatwe.
- „LUBIĘ CIĘ”.

Józef ponownie się zarumienił, nieprzyzwyczajony do zwierzęcej bezpośredniości .

- Ja ciebie też.
- „CZĘSTO ROBISZ TAKIE DALEKIE WYPRAWY?”.
- Jakie wyprawy?
- „NA KOŁŁĄTAJA, ALBO DO LASU”.
- Ach, tak. Całkiem często spaceruję... Ale marzy mi się podróż w jakieś miejsce, którego nikt nie zdążył jeszcze opisać w żadnym dzienniku podróży, ani książce, ani nawet...
- „DALEJ NIŻ RZEKA?”.
- Niekoniecznie... Sądzę, że wszystkie dalekie miejsca zostały już opisane przez podróżników.
- „WIĘC GDZIE?”.
- Mam taką małą teorię, że ludzie przegapiają to, co jest pod nosem. A co ważniejsze, im większa rzecz, tym łatwiej jej nie zauważyć.
- „ZWIERZĘTA TAK NIE MAJĄ”.
- Naprawdę? To ciekawe...

Wyszli za teren miasta, budynki zaczęły się już przerzedzać, a ich miejsce zaczęły zajmować zielone drzewa. Miły człowiek o imieniu Józef, ubrany w niebieskie Jeansy i czarną sztruksową marynarkę, szedł zamyślony. W jego głowie kotłowało się od szalonych pomysłów, a w górnej kieszeni od szarego futerka. Wyboje polnej drogi miło głaskały podeszwy sandałów, a zielona ściana puszczy powoli zaczynała górować nad ludzką sylwetką. Nad lasem górowała korona ogromnego dębu, był to jasny znak, że idą w dobrym kierunku.

- Śpisz, Myszko?
- „NIE”.
- A ty lubisz podróżować?
- „TAK”.
- To może potowarzyszyłabyś mi w podróży do bliskiego wielkiego miejsca? Z twoją pomocą na pewno je znajdę.
- „RACZEJ NIE. MAM TU RODZINĘ”.
- Szkoda, ale cóż... jesteśmy już chyba na miejscu.

Kucnął i pozwolił zwierzątku zbiec po swojej ręce. Przy drzwiach do norki postawił torebkę, a kiedy Myszka zniknęła, położył się na najbliższym skrawku trawy. Chciał poobserwować chmury, ale musiał się zadowolić grubymi gałęziami przysłaniającymi niebo. Westchnął ciężko w podwójnym zawodzie. Nic, to. Wstał otrzepał spodnie, które zazieleniły się od spotkania z wilgotnymi źdźbłami. Miał już wracać do domu, kiedy zaciekawiły piskliwe dźwięki i parsknięcia dochodzące spod korzeni. Gdyby znał język Myszek i Borsuków, byłby świadkiem następującej rozmowy:

- Och, jednak los był dla mnie łaskawy!
- Jaki los? Przecież to ja - Myszka.
- Ależ oczywiście, ale gdyby nie los, to z pewnością by ci się nie udało. To on cię tu zesłał, a potem zapoznał cię z tym miłym człowiekiem.
- Nie, to ja do ciebie przyszłam, bo byłaś za głośno i ja go poznałam, ja – Myszka.
- Ależ, moja maleńka, ty niczego jeszcze o świecie nie wiesz.
- Jeżeli nie wiem, to się dowiem. I nie żaden los się dowie, tylko ja – Myszka.
- Ej, nie uciekaj jeszcze. Mój synek chciał ci osobiście podziękować!

Ale Myszka jej nie słyszała, bo zdążyła już wybiec i stanąć w oko w oko ze swoim nowym ludzkim przyjacielem. Tym razem nie musiała nic pisać. Kucnął, a ona wbiegła prędko do swojej ciepłej kieszonki.
       Tydzień później Myszka założyła pamiętnik i umieściła w nim pierwszy wpis:

"Nie był zbyt mądry, ale z pewnością był ciepły. Przyjemnie było spać pod jego sercem, a jeszcze przyjemniej jeść jego ser. Pierwszego dnia naszej podróży nakarmił mnie i próbował wyjaśnić, czym jest los. Nie zrozumiałam. On zupełnie nie umie tłumaczyć."

Komentarze

Obrazek użytkownika Stepanian

Czy Myszka miała gumkę - myszkę i jedną, jedyną kartkę, czy też cały zeszyt stukartkowy? :))
Urocze!

Paweł Stefanowicz

Obrazek użytkownika Mateusz Ślażyński

Może kiedyś się tego dowiemy :)

Opowiadanie miało być o zupełnie innej przygodzie Myszki. Mam nadzieję, że uda mi się dojść także do niej.

Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.