Otworzyłem oczy i świat wyleciał spod moich powiek. Po prostu złapał się rzęs i wykorzystał siłę odśrodkową towarzyszącą ich gwałtownemu podnoszeniu. Biorąc pod uwagę jego balansującą na granicy snu i jawy masę, musiał osiągnąć zawrotną prędkość. Gdy rzeczywistość się wyklarowała, starłem jej zaschnięte resztki z kącików oczu. Myłem zęby, starając się jak najmniej patrzeć w lustro. Był w nim drugi ja i druga łazienka. Na szczęście brakowało drugiego lustra. Zwariowałbym.
Komentarze
:)
Świetne!
"Nie ma nic trwałego na tym świecie, poza tęsknotą za trwałością."
Drugie, trzecie i czwarte
Drugie, trzecie i czwarte zdanie mają dziwną formę - prawie że urzędowego listu. Chodzi mi o to, że za dużo w nim słów napuszonych, mój nauczyciel redakcji tekstu mówi o takich słowach "potworki". :) Hmm... czy ten tekst broni użycia takich słów: "towarzyszącą ich gwałtownemu podnoszeniu"; "rzeczywistość się wyklarowała", "Biorąc pod uwagę jego balansującą (...) masę". Czy inne słowa, krótsze, nie dodałyby lepszego wydźwięku?
Podoba mi się Twoje spojrzenie na chwilę budzenia się, zwłaszcza podoba mi się ten wylatujący świat.
Prostota, rzecz święta.
Dobra uwaga, ale urzędowy oddźwięk całkiem dobrze wpisuje się w moje zamiary.
Dziękuję, pomyślę nad zmianami w wolnym czasie.
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.