Nigdy nie jestem pewien, czy mnie w ogóle słucha, ale codziennie opowiadam mu o swoich smutkach i zmartwieniach. Potem zwierzam się z troski o moich przyjaciół, w przerwach przytaczając ich śmieszne perypetie. Kiedy już wszystko z siebie wyrzucę, zaczynam skromnie prosić o różne drobne rzeczy, które mogłyby uszczęśliwić nas oboje. Czasami rzeczy te spełnia, a ja nie wiem, czy to przez przypadek, czy dlatego, że mnie jednak słucha. I tak sobie rozmawiamy, i coraz częściej przyłapuję się na tym, że chociaż nic nie mówi, rozumiemy się lepiej niż niejedna para zakochanych. Cała tajemnica (zarówno nasza, jak i zakochanych) leży w tym, żeby wypracować sobie język jedynie na własny użytek. My na przykład mówimy językiem głaskania, szczekania, lizania i kiełbaski. W rozmowie z owczarkiem niemieckim inne argumenty uderzają w próżnię.
Komentarze
Przykład idealnej pointy!
Przykład idealnej pointy! Czapki z głów.