Wiersz jakby ospale, chwiejnie kroczy po sali,
już z barmanami set strzelił rząd,
oddał do szatni frak z rzeczownikami,
w taniej pralni chemicznej z premedytacją błąd.
Chadza więc rozchełstany, po drogach ściętych lutym,
testament zapisał poetom z miast smutnych,
wbrew rozsądkowi, zimą, arabem niekutym,
przez zamarznięte jeziora, w zamieciach okrutnych.
Rdzawym łańcuchem ból opęta składnię,
ranek przy sucharze niepokrytym miodem,
lirycznej szubienicy wiersz usłyszał zapadnię,
zdaniem koronera stał się martwym płodem.
Najnowsze komentarze