O tym jak Stefan hrabiankę czeską Sonkę samojeden z opresyj wyratował
...bodaj szczezł bękart jeden z drugim, monastyrowe ochlapusy, co mi był miał zimną celę nagrzać..byli się uraczyli cienkuszem co po Św. Jambrożym widać ostał...nie na moje stare gości taka gościna...ale szkoda na to i pergaminu i inkaustu...
Wiele służebnych się przez przyklasztorną kuchnię przewinęło, gdym ostatni raz dzienniki spisywał. Tak po prawdzie to delirium mnie trzęsie, i ręka i oczy już nie te. W moich latach to człowiek by już chciał w cieple posiedzieć, kwaśnego mleka popić, ot i czasem cycka uszczypnąć. Ale opat, co mnie spowiadał, kazał wybierać. Albo hagiografy Stefanowe spisywać albo się za grzechy batożkami przez trzy roki po grzbiecie siec. Aj! Cóż robić? Dawniej to bym się może i siekł! A potem dla naturae equilibrium parę wiosek spalił, ale teraz to już nie. Tedy siedzę i piszę.
Zaraz potem, gdy Św. Stefan z onym smokiem krakowskim się rozprawił, różne ludzie bajdy bajali. A to, że nie Stefan, a to, że tamten szewczyk niezguła, a to że nie smoka ino Bazyliszka, a że nie w Krakowie tylko, że na Mazowszu gdzieś tam. No, pierdoły same! Napisałem jako było i już.
***
W tamtym też czasie Wielki Mistrz Johannes i mnie wysłał w ślad za Świętym. Bo głośno o niem było i rzeczy niestworzone czynił. A ludzie gadali i gadali między sobą tak, że gdyby Stefan królem się obwołał to i by mu uwierzyli. Delikatna to była sprawa, bo Zakon słone daniny ściągał, a każden kto u pospólstwa znalazł posłuch, od razu podejrzanym był. Tako i Stefan.
Zazwyczaj można takiego było o czary oskarżyć a jak się nie dało to asasyna nasłać i słuch po wichrzycielu prawych sumień ginął. Ale pomieniony Święty zbyt już sławny był. Próbował, co prawda, brat Urlyk, do owego niechlubnego epizodu z knurem powrócić i Stefana w Krakowie kurwiarzem obwołać. Ale go miejskie przekupy z murów zrzuciły i precz przegnały. Pecha miał wyjątkowego brat Urlyk bo w osty spadł tak, że jeszcze potem przez dwa księżyce znachory mu igły z dupy wyjmowali. I do końca życia kulał jakoś tak dziwnie. Powiadali braciszkowie z lazaretu, gdy czasem popili, że w ten czas osty Urlyka tak poharatały, że w niemoc męską już na zawsze popadł. Pono, za nic śluby mając, próbował się mocować z dziewkami, ale go w zamtuzie wyśmiali i tyle z tego było. Może to i być, że ta niemoc to prawda, bowiem trzeba wiedzieć, że Urlyk od tamtej pory do nikogo się już nie odezwał, a gdyśmy pod celą modlitw jego podsłuchiwali, piskał niby dziewka karczemna gdy ją w siedzenie strzelić. Dla uczciwości trzeba powiedzieć, że i zapisał potem chlubnie dla Św. Oficjum bo owe dzieło Malleus Maleficarum to nikogo inszego tylko jego robota – Urlyka Co Zaniemógł zwanego Młotem. Niebezpiecznie o tem pisać, ale stary jestem i wszystko mi już jedno.
CDN...
Komentarze
Jest, jest!
Długo Cię nie było, zdążyłem zatęsknić.
DC