słońce za oknem przetapia las na sepię
w środku sztywnego kartonika
młodzieniec w koszuli i chustce na oczach
zastygł z bezradnie wyciągniętymi rękami
między trawami i drzewami papierowego raju
niełatwo łapać chichoczące siostry
za łokieć czy warkocz jeszcze trudniej
dotknąć mnie po drugiej stronie stulecia
sepiowe krajobrazy znikają w chłodnych oparach
za szybą z zielonymi wykwitami
wstrzymuję oddech bawię się z dziadkiem
schowany w moim teraz nie do uchwycenia
Komentarze
uchwycone w kadrze
mam wrażenie, że coś jest nie tak z końcówką:
"wstrzymuję oddech bawię z dziadkiem
schowany w moim teraz nie do uchwycenia"
lubię brak interpunkcji, ale w tym wypadku treść stała się zlepkiem komunikatów, a szkoda, bo wiersz całkiem przyjemny w odbiorze
to za co cenię wiersze białe bez przecinków, to ich wieloznaczność, poszczególne wersy przelewają się między sobą:
"za łokieć czy warkocz jeszcze trudniej
dotknąć mnie po drugiej stronie stulecia"
nie wyobrażam sobie ciebie w warkoczykach :)
przyjemny obrazek w odbiorze, szczególnie podobają mi się zwroty:
"między trawami i drzewami papierowego raju"
"słońce za oknem przetapia las na sepię"
PS. aż prosi się, aby ten tekst ozdobić zdjęciem w sepii :)
W wolnej chwili nocy siadam i piszę na nowo własne przeznaczenie - wieczność nade mną, ja w niej
dylemat
Ten wiersz miał już z tuzin wersji - jedna była totalnie poprzerzutniowana. A końcówka więcej niż z tuzin. Ta jakoś najbardziej mi się spodobała. Dzięki za uwagę, bo to oznacza, że jeszcze nie koniec :) jeszcze będę w tekście chyba grzebał.
zapomin
Śliczne
pierwszy raz od dawno coś mnie tak ucieszyło jak Twój wiersz. Choć się nieco ociera o "Negatyw" Szymborskiej, nadal ładnie i przyjemnie.
jak mnie skrytykujesz - wtedy zapłonę