jeździmy po piachu trudnym do przebycia
obserwujemy wesołe zabawy wiewiórek,
skaczą po drobnych kwiatach konwalijki dwulistnej
aż spadają na trawę tłuste darowniki
przyczajone pod liśćmi z piłkami do golfa,
w których kłębią się roje maleńkich pajączków.
chciałbym je zabrać do domu – powiadasz –
żeby mi po cichu przędły siwe nici.
pytasz, czym się żywią, mówię, że powietrzem,
tak jak my, dlatego nie wolno ich płoszyć.
gdyby mi ciebie porwał brzydki pan z gazety
do mrocznego garażu byłoby mi smutno.
Najnowsze komentarze