w podróżnej torbie odkładają się pociągi
zdrętwiałe za zębami suwaków
popołudnia i lipy
przez dziurawe ucha bez śladu
przenikają bilety do kontroli
wiatr i stada drozdów
z powodu uciążliwego sąsiedztwa
walizek na kółkach traci się fason
aż rozprucie sięga dna
zmartwychwstaje się rano z wnętrzem
pełnym pożółkłych gazet i nieudanych wierszy
jako łódź
łódź zbieracza puszek
Komentarze
Ująłeś ...
Ująłeś mnie pierwszym zdaniem i niech tak pozostanie! Pozdrawiam nieco wykolejony. J.G.
J&G
...
A jednak się da :) Dzięki za to, że chciało mi się czytać do końca, dzięki za to, że chciało mi się jeszcze raz.
Pozdrawiam Michał
zapomin
wiersz dobry.
http://przelojcan.wordpress.com/