Jak niezmiernie smutno mi Boże,
Bo w miłości lubym przestworze,
Przyoblekłeś w niezrozumienia potworze,
Głębszej prawdy cierpkie morze,
Płacząc rzewnie i z umysłem swym walcząc,
Myśli podniebnej nowy sens nadając,
Z czynami rzekomymi potykając się i padając,
Ciosami bezwzględnymi palące rany zadając,
Po co składać było górnolotne przyrzeczenia,
Skoro i tak serce jest z kamienia,
A początkiem końca były odległe marzenia,
Nie lepiej było wyszeptać martwe założenia,
Tak bo tak, nie bo nie bez złorzeczenia,
Przecież i tak czas znaczenie ich zmienia.
Najnowsze komentarze