Dyszel był ciężki
z metalu zimnego
po mlecznej drodze
ciągnąc go trudno
okruchy leciały
koła skrzypiały
przy każdym zakręcie...
Skrzynia kanciasta
krzywo przybita
czterema gwoździami
z odzysku
i co do niej wsypać
by nie rozsypać
w drodze dalekiej i mlecznej?
Bezmyślnie miłość
i szczęście zaklęte
do wozu wsypałam
garściami
i wieźć je chciałam
z Tobą u boku
i łapać gdy leci
szparami
Lecz ty u boku
iść długo nie chciałeś
z bagażem na wozie zrzuconym
gdy tylko nowy zakręt ujrzałeś
odszedłeś w nieznane mi strony
Zostałam sama
dyszel i wóz cały
siły mi zbrakło
by ciągnąć i łapać
miłość zgubiłam
szczęście wiatr porwał
wciąż zimny dyszel w mej dłoni
Pogubiliśmy się
my...
Rozmarzeni kochankowie
Wielkiej Niedźwiedzicy
Komentarze
Przepiękne...
Kolejna doskonała praca - gratuluję Brumbelo. Oby więcej takich wierszy jak Twoje!
"Nie ma nic trwałego na tym świecie, poza tęsknotą za trwałością."
dziękuję
Przyjemnie jest przeczytać miłe słowa:) dziękuję