Wiesz że kiedy płyną, spotykamy się znowu.
Zdyszani jak pod górkę z walizkami ciuchów.
Te za nami w kącie cierpią swą samotność.
Pytasz spojrzeń paletą, niosę ci powietrze.
Strasznie, liczymy tylko grzmoty.
Serca o serce, dławień, kęsów szyi.
Czas napisze się sam, sadząc kolejne obrączki.
Twoją dotykam czasem by być pewnym szczęścia.
I choć palę, to dziś słowa widzę przed twarzą.
Lepkie, truchleją tą zmarzliną.
Są jak te dawne słane w pływ słoneczny.
Ważą tylko ciut więcej, dni po godzinach.
Najnowsze komentarze