Cyk, cyk, cyk...
Sprośnie zatarłem ci policzek,
o wystające ramy podłogi.
Mówiłem, że nie doczekamy się łóżka.
Cyk, cyk, cyk...
Teraz czerwień stała się niesymetryczna,
zaś ja oglądam nowe stygmaty.
Odcisk krzyża i gwoździ, pasek i kolczyki.
Cyk, cyk, cyk...
Wrastam w twe wołanie tuż za uchem.
Niestety, tylko dłonią.
Grodzi to szansę na coś więcej,
choć tynki podmywa cyna oczu.
Najnowsze komentarze