Liście z drzew utarte z mąką pachniały domowym chlebem
„Tam każdy siadał w kącik i płakał, dłońmi zasłaniał oczy”.
Ile to już lat? Pięćdziesiąt jeden? Panie Edwardzie, pan już nie płacze...
Za dzieciństwem, po którym bydlęcym wagonem los się przetoczył
I gdy wracaliście zza bram piekieł do Ojczyzny Nieznanej tułaczem
Do wolności bez wolności, do domu który nie był piekłem ani niebem
„To była droga krzyżowa, z której nie wszyscy wrócili”
Deportowani do wieczności, choć im życia było za mało.
„My byliśmy tylko dziećmi, to obok nas się działo”
Na nieludzkiej ziemi matka tuliła dziecię do łona
Jakby była nieważna, nieistotna w każdej chwili
Jakby w płaszcz dziecięcy przemieniona.
W sowieckim piekle i diabeł nie nastawiał ucha
A i w Ojczyźnie tego smutku nie było komu słuchać
„Nędza, głód, beznadzieja” nieodłączne jak „Bóg, Honor, Ojczyzna”
Ile miała pani lat? Dziesięć? Hartowana codziennym znojem
Już tylko szlak na Sybir straszy na ziemi jak blizna.
A oni jakby obdarci z żalu, porażają spokojem.
„Ojca zabrało NKWD. Biegłem za nimi dwa, trzy kilometry,
a oni do mnie: wracaj bo cię zastrzelimy.” I pan o tym tak spokojnie?!
„A matka w drugiej wiosce na chleb dla nas wymieniała swetry”
Ma pan rację. Nie czas rozdrapywać zabliźnione rany po wojnie
Syberia znów zarumieni się wiosną, krew dawno wypłukały deszcze
Niech pamięć przetrwa o sile człowieka, zamiast dzielić jeszcze
* z wdzięczności dla wągrowieckich Sybiraków za rozmowę em>
Najnowsze komentarze