pod latarnianym mdławym światłem,
chociaż tak licznie, nienajśmielej,
co wieczór zdani na niełaskę
spotykać zwykli się peele.
każdy na jakimś jest zakręcie,
z bagażem nieokrzepłych zdarzeń,
wiarą w konieczne wpismowzięcie
a wszyscy mają płaskie twarze.
każdemu inna śni się mara,
i innej mary jest odcieniem ,
a miarą życia w nich jest wiara
w polatarniane zaistnienie.
wraz ze schodzącą z latarń farbą
schodzą i cienie nocnych myśli,
na płaskich twarzach, płaską skargą
wykwita żądza by się wyśnić.
Najnowsze komentarze