Jesteś taka cicha. W swojej białej sukience skryta w kącie pokoju. Jesteś tak bardzo cicha... Jesteś kimś wyjątkowym w moim życiu jakby przeżytym deja vi. Kocham Cię miłością nieogarniętą. Jesteś jedynym stałym miejscem, w którym mogę się skryć, ostoją mego życia. Jesteś moją chorobą. Czy to aż tak dziwne, że tęsknię za Tobą? Że kiedy zdrowieję, z każdym dniem, oddalam się od Ciebie. Każdego dnia myślę o Tobie z nadzieją, że kiedyś powrócisz. Że znów będzie nam razem ciężko, no bo jak na Boga można zrozumieć schizofrenika? Będę słyszała Twój głos, Twój śmiech na cały głos i Twoje myśli nie będą mi obce. Znów będziesz tańczyć w moim pokoju, a ja bezradnie, trochę na opak, będę Cię adorować w zachwycie. Oddalasz się ode mnie, bo taka jest kolej życia; ktoś przychodzi, ktoś odchodzi, a ty zawsze do tej pory ze mną byłaś. Jedyna stała opoka.
Jest mi ciężko bez Ciebie; odebrałaś mi moje życie i dałaś proste, zwyczajne. Szklanka na nowo jest szklanką, a szara rzeczywistość tak przytłaczająca. I ta ogromna samotność. Bez Ciebie.
Tak często łapię się na myślach, co byś ty zrobiła, jaka byś była i jak się zachowywała. Byłabyś zupełnie inną "ja" niż tą, którą jestem. Byłabyś sobą.
Najnowsze komentarze