Cicha,
pokornie i mozolnie składana cienka warstwa tworu nieba
pokryła swą bielą wszystko to, co człowiek widzieć nie życzy sobie, bądź to,
co już nudzić zaczęło swoją zbyt stałą scenerią.
On nocy dodaje jasności i usuwa dnia szarości.
Już choinki machają z balkonów jakby doczekały swoich pięciu minut.
Choć to tylko wyrok, który niesie za sobą kolorowy początek końca.
Potem powolna utrata tego, co w nich najpiękniejsze.
Ja zasadzę taki mały zarodek krzewu wigilijnego przed swoim "domkiem z piernika", aby na tle srebrzystego puchu mogło wyglądać
szczerzej od tych na "miękkim dywanie", w cieplarnianych warunkach.
W wiecznej niebytności, nieznaczące więcej niż porcelanowy słonik w szafce.
Czy teraz i nakrycie dodatkowe zawsze musi być puste?
I czy pod obrusem sianko nie znaczyć będzie więcej niż "wygodne podparcie" dla łokcia ręki trzymającej kolejną lampkę "wigilijnego wina"
Boże, zechciej jeszcze odwiedzić ziemię w dzień swojego już "nieistnienia".
/Ważny Grudzień 2009r.
Najnowsze komentarze