Oto rynsztoki pełne ciężkich wotów
Ścieki bulgocą złości pianą ciemną
A świat już dojrzał - i umierać gotów
I cóż byś zrobił, gdybyś był tu ze mną?
Złe dymy w górę z walących się domów
Bagno je wsysa i łakomie mlaska
I nie chcę śpiewać, zresztą nie ma komu
Bo mnie jedynie ominęła łaska
Żyję. Was nie ma. I nie będę wołał.
Bóg przygotował już dla was mieszkanie
Poszliście z jego znamieniem na czołach
Nawet jej nie ma. I mnie nie ma dla niej.
Komentarze
szukanie (natchnione wierszem powyżej:
czy nie ma w czasach oddanych frustracji
zieleni skrawka nadziei cienia?
a tam gdzie powinien byc twój przyjaciel
jest tylko myśl że już nikt się nie zmienia?
szukam powietrza w ludziach umarłych
wierzę - odżyją gdy skończy się noc
i zmieni się wszystko i my kiedyś mocni
bedziemy czekac na nową moc
deywitt
szukałem odpowiedzi tygodniami
"I cóż byś zrobił, gdybyś był tu ze mną?"
- hmm. nie wiem, myślałem nad tym długo i bez owocnie. Chciałem napisać coś wzniosłego - nic do głowy mi nie przychodziło. Mógłbym napisać coś banalnego - za łatwo by mi przyszło. Gdybym był tam z tobą pewnie napisałbym wówczas pewnie powiedziałbym coś w tym rodzaju:
PRZED APOKALIPSÄ
obwieścili w telewizji że jutra nie będzie
umówili nas z apokalipsą na konkretną godzinę
na finał z początkiem wszechrzeczy
oszacowali kolejność by nikt nie czekał
podobno nie dostaniemy drugiej szansy
nawet pierwszy guzik musi być dopięty na ostatni
nie będzie sesji poprawkowej z człowieczeństwa
za mało czasu na śmierć
opanować siebie od ręki
przecież jutra...
jeszcze niebo istotnych spraw
na jutro i na wczoraj
nie wypada odkładać na nieśmiertelne potem
możemy już nie zdążyć
ukryć plastikowe trumny
jeszcze sporządzę listę (s)praw jak rachunek sumienia
przysiądę po cichu na złość krzykliwym myślom
nie ważne z kim pojednam się przeproszę
obmyję ręce z cierni
wyprowadzę psa nakarmię rybki
nie wypada jak co dzień
niepoważnie umierać z miłości
nie śpieszyć się kochać bez jutra
czekam już drugi tydzień
niektórzy zwątpili inni zrezygnowali
fałszywy alarm mogę zdjąć krzyż miłości
powoli wracam w codzienną szarugę
w kolejce na kolejne "jutra nie będzie"
tylko facet co siedział obok
gwizdał na Koniec w bujanym fotelu:
"krew dojrzewa w człowieku
czy odrodzimy się w śmierci
czy koniec wyda początek"
W wolnej chwili nocy siadam i piszę na nowo własne przeznaczenie - wieczność nade mną, ja w niej