na dzień w listopadzie
mokrością się kładzie brat smutek
ma starą kapotę – jak dawną tęsknotę
i buty błotem podkute
na liściach gra wiatrem
już miechy ma zdarte od tego
ja deszczem z nim płaczę
nie umiem inaczej – wiem dlaczego –
powiedzieć to głośno, prawdziwie i ostro
wciąż się boję
w przedwieczornej ciszy
listopad dosłyszy modły moje
Najnowsze komentarze