Dyktator abdykował, znaczy - jutro pogrzeb
Ministrowie nerwowo potrząsają sitem
Bo trzeba kogoś wybrać, kto przemiany poprze
Otrąbi koniunkturę, rozda okowitę
I pijanym z balkonu pokaże insygnia
Higieniczne strzykawki z trucizną na myszy
A pod ręką ta sama przesuwa się dźwignia,
Która śrubę dokręci i sprzeciw uciszy
Ceremoniał z orkiestrą, zadbano o formę
Świta w nowych mundurach wyglądała pięknie
Następca kamizelkę miał - kuloodporną,
Rząd medali i wstęgę legii. Cudzoziemskiej.
Potem z koszar na miasto wyszli najemnicy
Żeby stłumić w zarodku, gdyby trzeba było
Echo niosło ich kroki po pustej ulicy
Ludzie poszli do domu. Nic się nie zmieniło.
Komentarze
And then, my friend...
YOU DIE!!!
Where
Where can I see your works, my unexpectable friend, before I die?
DC
Duże zaskoczenie...
Przeczytałem wszystko, achronologicznie i dotarłem aż tutaj. I właśnie "Dyktator" zrobił na mnie największe wrażenie. Nawet nie dlatego, że w jakiś sposób stanowi znakomity kontrapunkt dla tych wszystkich fałszywych fanfar sprzed dwóch dni, bo przecież przesłanie tego wiersza jest ponadczasowe, ale ze względu na dystans wobec wszelkich paroksyzmów historii, w której kolejnych odsłonach najlepiej widać, jak dalece niezmienne pozostają ludzkie charaktery - niezależnie od kostiumów i dekoracji.
Szczególna estyma dla tego wiersza nie oznacza, że chciałbym ująć coś innym tekstom. Świetne wyczucie ironii, a niektóre wiersze aż się proszą o muzykę. Natomiast przy kilku limerykach dosłownie spłakałem się ze śmiechu. Bez cienia kurtuazji - gratuluję i poczucia formy, i sposobu postrzegania świata. Pozdrawiam.