Widziałem to miejsce.
Było jak rana uczyniona ostrym narzędziem, ciągle jeszcze brocząca krwawą posoką.
Za okalającym je, prowizorycznym ogrodzeniem, tętni krwiobieg miasta.
Zdawałem sobie sprawę, że wdychając powietrze wciągam w płuca zawieszone w nim drobinki pyłu. Ich prochy, które wymknęły się urnom.
Porażająca świadomość…
Nie przeszkadzała mi ona bynajmniej rozkoszować się smakiem beczkowego piwa.
Półlitrowa szklanka w pobliskim barze warta była sześć dolarów. Należycie schłodzone i orzeźwiające, co jednak nie zmieniało faktu iż było jednym z droższych piw, na jakie się zdobyłem dotąd… Wybiła godzina nowojorskiego lunchu i pomieszczenia z widokiem na byłe WTC wypełniły się aż do ostatniego siedzącego miejsca. Przy kontuarze baru zrobiło się tłocznie i były chwile, w których miałem wrażenie że nie przynależę do tego świata. Walczyłem z nim już od tygodnia zresztą. Gdy tylko udało mi się odespać transatlantycki przelot, burzący we mnie dotychczasowy porządek następujących po sobie pór dnia i nocy, opadło mnie poczucie wyobcowania. Nie brało się ono z dających się sprowadzić do czystej arytmetyki różnic w przychodach tam i tu. Źródłem nie były też biorące swój początek z półwiecznego zapóźnienia cywilizacyjne kompleksy. Językowa bariera, którą nadwyrężyłem dwudziestoma chyba prywatnymi lekcjami wziętymi tuż przed odlotem, dawała się odczuwać, ale to nie ona też legła u podstaw uczucia, które zawładnęło mną gdy ściskałem w dłoni doskonale wypolerowaną szklankę. Przyglądałem się kolorowej ciżbie (ciekawe, czy któryś z obecnych tam wiedziałby, co to takiego – ciżba?!) zdumiony pośpiechem, z jakim do kuchni spływały zamówienia na bezsensownie drogie przekąski. Wielojęzyczny gwar wwiercał się w uszy i ośmielał. Poprosiłem niedbałym gestem o następną szklankę. Barman, ciemnoskóry jak przedsionek nocy, skinął głową w niemym porozumieniu i szarpnął kurek Budweiser’a. Moje brwi powędrowały chyba w górę, jako że pierwszą szklankę wypełniał bez reszty Grolsch, nikt zaś nie spytał o to, czy ma być inaczej… Po chwili jednak uznałem, że to nieistotne i zacząłem się cieszyć jak dziecko tym jedynie, że będzie równie zimne. Latynosi, Europejczycy, nowobogaccy Rosjanie i rdzenni Amerykanie (czy ktoś łaskawie objaśni mi- kim jest rdzenny Amerykanin i po czym go rozpoznać?!) zdążyli w tym czasie przebrnąć przez sterty nieznośnie kosztownych nacho’s, królewskich krewetek grillowanych w skorupkach, przepiórczych jajek w idiotycznym koperkowym dipie i cieniutkich płatków surowego tuńczyka, nurzających się w aromatycznej marynacie. Nad stołami zrobiło się jakby nieco ciszej; przysiągłbym że biesiadnicy zdobyli się na chwilę skupienia, rozpamiętując pusty plac za szybą barowego okna… Gówno! Myliłem się, a jakże! Cisza, która zawisła nad stołami niczym abażury meksykańskich lamp, nie była niczym innym, jak tylko pełnym napięcia oczekiwaniem na zamówione steki…
Wybiegłem z baru, rzucając afroamerykaninowi (dobrze- co?!) pięćdziesięciodolarowy banknot. Kątem oka dostrzegłem, jak bardzo osłupiał…
Nad placem budowy unosił się siwy pył.
Będzie się unosił długo jeszcze…
Komentarze
Drugi raz
Drugi raz poruszasz temat WTC. Tym razem z zupełnie innej strony. W tym przypadku mniej mi się podoba styl niż poprzednio, wtedy wydawał sie być bardziej naturalny, tutaj niektóre zdania są przeładowane (w moim odczuciu), w niektórych miejscach szyk jest dziwny. Ale całość jak zwykle na bardzo wysokim poziomie ;)
PS. Rdzennego Amerykanina można najprędzej poznać po ciemnym kolorze skóry, ostrych rysach twarzy i przodkach pogrzebanych w rezerwatach.
Pozdrawiam.
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.
mateusz
Nie znasz się. Piotr jest boski i jutro mu się oświadczę.
tak trzymac!
Sisey z okopów krytyki.
-------
Wyjaśniam: podjąłem się tej roli, ponieważ nikt jakoś nie miał ochoty. Jedynie narzekania słychać, że prace bez echa przechodzą. Czas na pobudkę!
Sisey...
Zdążyłem Cię polubić, ale oświadczyn nie przyjmę!
Nie depilujesz łydek!
somebody_like_you
Golenie goleni
Jakby to powiedzieć... to się da naprawić :)
"Nie ma nic trwałego na tym świecie, poza tęsknotą za trwałością."
STOP!!!
Nie wiesz, co Mu podpowiadasz, nieszczęsna niewiasto!
Masz pojęcie czym brzytwa stać się może w ręku melancholika?!
somebody_like_you
poczuje
jak pachnie krew, chociaż to chyba nie On miał z tym problem?
;-)
Krew pachnie metalicznie. Wiem to odkąd skaleczyłem się przerdzewiałą, metalową żerdzią.
somebody_like_you
ale
zaszczepiłeś się przeciw tężcowi? może się złożymy na depilację woskiem dla siseya? starczy na dłużej! marze aby pośpiewać na jakimś ślubie...
Sisey Knasiecki
Mniam, pasuje!
Piotr Sisey też, jesteście dla siebie stworzeni!
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.
Pewnie. Jak smark do
Pewnie. Jak smark do rękawa.
somebody_like_you
;-]
Czyli byłby to praktyczny i życiowy związek.
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.
jest
pozytywny aspekt tej głupawki, poprawiliście mi podły nastrój! komu wina? wódki?, chyba, że admin nas przegoni z tej imprezy:(
...
Naczalstwu popić czasem wolno...
Admin też nie jest świętoszkiem zapewne.
Masz czystą szklenicę w nadmiarze?
somebody_like_you
błyszczące
ze zmywarki wprost wyjęte, na granitowym blacie gotowe do użycia, dość krajobrazowo ujęłam?:) jutro zobaczę smoka, jutro zobaczę smoka... :)
Toast tolerancyjny
Za młodą parę!
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.
i
za potomstwo, wyobraźcie sobie te geny... rany....
rany
Ja tylko te rany sobie wyobrażam !
"Nie ma nic trwałego na tym świecie, poza tęsknotą za trwałością."
...
wypraszam sobie. mam bardzo dobre geny.
Sisey z okopów krytyki.
-------
Wyjaśniam: podjąłem się tej roli, ponieważ nikt jakoś nie miał ochoty. Jedynie narzekania słychać, że prace bez echa przechodzą. Czas na pobudkę!
Geny
Niewyobrażalnie dobre :D
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.
rany
jestem jednak za wrażliwa... wyobraźni mówię - odwal się już!
Piotr, jak jutro nie opiszesz tej imprezy, to będę Ci śpiewać pod oknem jak ten Romeo!
niekompatybilność
Byłby kłopot pewien z nocą poślubną...
Na dodatek nie 180, a znacznie więcej.
Sama więc rozumiesz, że związek ów pozostać musi w sferze knowań.
somebody_like_you
Niekompatybilność
"Raz lubieżny lis niecnota
Dorwał małą mysz u płota.
Ale poczuł się bezsilny,
Bo był niekompatybilny."
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.
;-)
Ruda myszka z długim pyskiem-
owoc grzechu myszy z liskiem.
somebody_like_you
:]
"Płakał niedźwiedź przed lisem, pijąc wraz z nim wódę:
- Ty wiesz, mam czworo dzieci, ale wszystkie rude...
- Ha! - krzyknął lis obłudnie, ukrywszy twarz w dłoniach -
Mój syn także jest rudy, ktoś nas robi w konia!"
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.
dobranoc
idę poczytać... smoka jednak nie ujrzę;( a kalosze zostawiłam gdzieś tam wysoko, ehh
Dobrych snów
Niektórzy marzą, żeby go nie spotkać, a spotykają co poranek. Ty masz lepiej.
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.
:)
Oto dowód dla każdego
że chcącemu - nic trudnego!
"Nie ma nic trwałego na tym świecie, poza tęsknotą za trwałością."
rozumiem
ale upieram się, że całość ujęta Twoim piórem, przyniesie barwne ujęcie, jak się ludzie ludzie bawią nocą... słowem:)
owocne
Piotrze, ale spójrz tylko - jakie owocne te knowania!
"Nie ma nic trwałego na tym świecie, poza tęsknotą za trwałością."
Niewątpliwie
Rozbudziły mnie i dały siłę na napisanie tego, co lubię najbardziej ;) Opublikuję jutro z podziękowaniami :P
Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.
Strony