Wszystko ulega bezustannym przemianom. Nurt rzeki ciągle rzeźbi jej koryto, wiatr siecze twarze piaskiem z porozbijanych klepsydr. My również podlegamy zmianom, choć poranny wizerunek spoglądający na nas z lustra zdaje się nie odbiegać od napotkanego wczoraj...
W naszych klepsydrach piasek przesypuje się tak samo nieuchronnie. Świadomość bezpowrotnego upływu dociera do nas na ogół zbyt późno -wykonujemy wtedy nerwowy taniec, próbując nadgonić wszystkie pociągi, jakie umknęły z naszych peronów...Odgrzebujemy nigdy do końca nie spełnione przyrzeczenia złożone kiedyś samym sobie, ordynujemy przecudowne diety, rzucamy nałogi, weryfikujemy naprędce zawarte znajomości i fałszywych przyjaciół. Kobiety wydzierają sobie wzajemnie recepty na pomarańczową skórkę, mężczyźni wciągają piwne brzuchy...Wszystkie te programy naprawcze wdrażamy w tym samym, szalonym i bezmózgim tempie w jakim mijaliśmy swoje życiowe szanse... Po co? Wystarczy przecież głębiej w nozdrza zapach wciągnąć...Wystarczy jeśli zwolnimy czasem kroku i pochylimy się nad sobą. Starczy nam się do siebie zwracać szeptem cichym.
Czas biegnie zazdrosny o słowa...
Komentarze
Piotrze, po raz kolejny nie
Piotrze,
po raz kolejny nie zawiodłeś mnie w kwestii zwięzłości, nie rozdrabnianiu się tam, gdzie to niepotrzebne ;-) Krótko, jasno i na temat. Jedynie bym zmieniła "nadgonić" na dogonić i szepty ciche - bo jak szepty to ciche... ;-)
Pozdrawiam w szale truskawkowym ;)
Wierz w cuda,ale na nie nie licz.