Jesteś tutaj

MSN

Komunikat o błędzie

  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 705 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 706 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 707 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 709 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 711 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 159 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 160 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 161 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 162 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 163 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 164 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 165 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 166 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_settings_initialize() (line 799 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: session_name(): Cannot change session name when session is active in drupal_settings_initialize() (line 811 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
Obrazek użytkownika Piotr Knasiecki

Rozjarzony niebieską poświatą monitor emanował zimnym blaskiem, nurzając w nim bezprzewodową klawiaturę.
Gdy się temu przyjrzał, uprzytomnił sobie że zasnął z głową opartą o blat biurka. Z salonu dochodził przeszywający boleśnie pisk; repertuar państwowej telewizji na tę noc wyczerpał się już dawno, a ostatnim jego gwoździem był obraz kontrolny.
Towarzyszący mu przeraźliwy dźwięk podniósłby z trumny umarłego. Z niemałym trudem podźwignął się z fotela i poczłapał w głąb mieszkania, by wyłączyć telewizor. Cisza była wystarczającą nagrodą za uczyniony wysiłek. Po chwili namysłu podążył jeszcze do kuchni. Zapragnął kawy, gęstej jak lepik i prawie jak on czarnej. Ekspres do kawy spisał się na medal; kawa była zaparzona perfekcyjnie. Na jej powierzchni unosił się menisk kremowej pianki, dokładnie takiej jak w reklamach Illy Cafe. Aromat rozlazł się po parterze i wciskał w każdą szparę, jak śmiercionośny sarin. Grzejąc dłonie filiżanką pełną świeżego naparu wrócił do gabinetu. Nazywał tak pokój z komputerem, choć nazewnictwo było nieco na wyrost. Umeblowanie jego wnętrza było przypadkowe. Próżno było doszukiwać się w nim jakiejkolwiek konsekwencji. Składały się na nie stół i ława, oraz przeszklona witryna; wszystkie z buczyny wrażliwej na wgniecenia i zarysowania. Lata użytkowania, a zwłaszcza przeprowadzka ze starego mieszkania, pozostawiły na nich sporo niezatartych śladów. Stały nadal w tym samym szyku, w jakim pozostawili je tragarze i nie przychodziło mu do głowy, by je zastąpić czymś bardziej gustownym. Jeśli musiałby zgłębić przyczynę dla której otaczał się czymś takim, doszedłby w krótkim czasie do jej istoty; nie wyrzucał ich, jak w jego rodzinnym domu nie wyrzucało się chleba. Tak, chyba stąd właśnie wywodził swój sentyment do tych niemodnych gratów i nie przeszkadzało mu nawet to, że szuflady sekretarzyka były zbyt płytkie, a w barku litrowa butelka Glenfiddich mieściła się jedynie na leżąco. Monitor (no właśnie! powinien był już dawno temu wystawić go przed dom razem z tą stertą bukowych klepek!) zajmował połowę biurka, niczym archaiczny kolorowy telewizor marki Rubin. W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia telewizory takie, arcydzieła radzieckich inżynierów, uchodziły za wyznacznik majętności i symbol społecznego statusu. Statystycznie wybuchał jedynie co piąty egzemplarz. Ekran przeszedł samoczynnie w tryb oszczędzania energii i gabinet tonął w mroku. Z ulgą zanurzył się w objęciach fotela, sięgając po wydrążoną z wiśniowego drewna fajkę. Wcisnął "enter". Ikona MSN mrugała do niego porozumiewawczo, ukryta w pasku narzędzi. Kliknął ją nieco wbrew sobie.

-Ilekroć chciałam tu zajrzeć bałam się, że nie będzie tu już Ciebie, że nie zechcesz dłużej przystawać na mój rodzaj nieobecności . Głęboko się wzruszyłam, gdy ujrzałam, że mimo wszystko, na przekór moim wyobrażeniom jesteś przy mnie. Nie dlatego, że myślałam inaczej, sądziłam, że zbytnio krzywdzę, byś mógł nie mieć mi tego za złe. Zamiast milczeć mogłabym Ci o wszystkim powiedzieć...Nie żegnam się kochanie...

Paraliż mięśni był na szczęście chwilowy. Krew przestała płynąć, jak zatamowana przez gigantyczny zakrzep. Przeżył to kiedyś i do dzisiaj pamiętał piekący ból lewego podudzia, który unieruchomił go na cały tydzień, nie pozwalając nawet ruszyć nogą. W obawie przed zakrzepicą, przed wylotem do Nowego Jorku szprycował się potem Clexane w toalecie paryskiego lotniska. Uzbrojony w jednorazową strzykawkę szukał ustronnego miejsca, by wbić igłę we własny brzuch i czuł się jak ćpun ścigany setką zaciekawionych spojrzeń. Minęło kilkanaście sekund i dotarło do niego, że odzyskuje tętno.

-Chciałabym z Tobą powstawać do życia...

- Dziękuję. Nie masz pojęcia, ile dobroci zmieściłaś w kilkunastu wersach. Dziękuję Ci.

- Lgnę do Ciebie w myślach swoich, a nie ma mocniejszego spoiwa od myśli właśnie.

- Kocham Cię niezmiennie. Wskaźnik inflacji nie ma tu nic do rzeczy...

- Twoje skojarzenia są równie niezmiennie bezcenne...

Odzyskany spokój okazał się pozorny już po chwili. Rozlał kawę. W panice uniósł klawiaturę i zaczął wytrząsać z niej gęste, aromatyczne krople. Nie czekała, aż skończy.

-Byłam skłonna zareagować na Twą prośbę bardziej spontanicznie. Najgorsze w duchu spontany jest to, że zbyt szybko poddawana jest racjonalnemu myśleniu... To niewypowiedziane, ale pierwsza myśl była budująca.

- Gdy o Tobie myślę, mam dreszcze jak cukrzyk pozbawiony codziennej dawki insuliny. Ale to nie jest tylko chemia... Brama...Wcale nie piękna, odrapana z warstw pokrywającej je olejnej farby, skrzypiąca i chwiejna...Wybiegłaś z bramy w czerwonym ortalionie. Rzuciłaś mi się na szyję i czułem, jak bije ortalionowe serce. Wiesz? Nigdy przedtem nie byłem tak szczęśliwy. Nigdy już nie grozi mi większe szczęście. Mogłem w tamtej chwili zaprzestać bicia swego serca. Było już dość. Nie mogło być już więcej...
żadne miejsce na Ziemi nie będzie miało na sobie znamienia tamtej chwili...żadne inne już. Tam pozostaliśmy, jak cienie wypalone w kamieniu nuklearnym rozbłyskiem.

- Teraz wiesz już dlaczego bałam się tę chwilę wreszcie napotkać. Ja też tak wspominam to szczęście...Czułam jak drżenie Twej radości przenika do wewnątrz. Nigdy tego nie zapomnę.

- Ktokolwiek próbowałby Cię zastąpić, byłby jedynie uzurpatorem niewartym najdrobniejszej wzmianki...

- Chciałabym aby nie było w tym krzty kłamstwa, jeśli powiedziałabym Ci : "aż do śmierci".

- Wolałbym, byś tej wagi deklaracji nie składała...Kochając Cię albowiem, nie mam ani prawa, ani intencji by jej oczekiwać. Nie tyle idzie tutaj o moją przysięgę, której nie dotrzymałem, ile raczej o świadomość, że niewiele w zamian ofiarować Tobie mogę...Kocham Cię bez kapitału, mogącego Twą wzajemność zabezpieczyć!

- To nie ma wpływu na Ciebie przeze mnie kochanie. Nie składam deklaracji, mówię, że chciałabym. Dałam Ci już prawo do siebie, nie było ono wyznaczone jedną tylko nocą, ono nadal trwa. Jestem niejako Twoja. Jeśli mogę swą przynależność mężczyźnie ofiarować, to składam ją Tobie.

- Nie jesteś w stanie dać mi więcej, jak te słowa! Gdybyś wiedzieć mogła, jak je odbieram i ile dla mnie znaczą!

- Byłabym dumna, jeśli mogłabym się nazwać Twoją. Chcę chociaż słownie naznaczyć Ci, jak wiele znaczysz...

- Moja?! Jesteś moja, o ile chcesz się tak nazywać! Nigdy nie będziesz moja dla samej tylko, płynącej stąd podniety, iż mogę Cię tak nazwać! W podobny sposób kolczykuje się bydło. Moja? Tak, jednakże inaczej całkiem. Moja na gruncie Twojej własnej chęci, by mi przynależeć!

- Rozumiemy się zatem. Nie domagam się Ciebie. Nie mam prawa. Wystarcza mi tyle, ile jesteś w stanie mi dać. Mogę powtórzyć Twe słowa- przecież nie oczekiwałam na tak wiele. Rozumiem Cię bardziej niż sądzisz. Nad swą zachłannością mam przewagę widzenia w kilku, nie tylko w jednej perspektywie... Powinieneś wiedzieć, że

To był koniec przekazu.
Ikona MSN w pasku narzędzi zaczerwieniła się i nie dotarło do niego żadne słowo ponad te, które już padły.
Nie tylko tym razem zresztą.
żadnym innym razem.
Rozmowa urwana w najmniej stosownym momencie, lepiej już, by nie wydarzyła się wcale.
Nie wiedział jeszcze o tym w tamtej chwili, jego życie miało jednak być już tylko rozpamiętywaniem jej treści.
Z biegiem kolejnych lat roztrząsał ją jak obornik na wyjałowionym polu, nie wiedząc iż nigdy więcej nie przyniesie plonu.

Był marnym siewcą.