Jesteś tutaj

List

Komunikat o błędzie

  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 705 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 706 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 707 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 709 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 711 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 159 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 160 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 161 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 162 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 163 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 164 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 165 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 166 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_settings_initialize() (line 799 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: session_name(): Cannot change session name when session is active in drupal_settings_initialize() (line 811 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
Obrazek użytkownika Piotr Knasiecki

Ocknąłem się, chyba po dłuższej chwili. Leżałem twarzą w piasku i czułem się jak struś, chowający w nim głowę w złudnym poczuciu odzyskanego bezpieczeństwa. Wiedziałem, że to złuda. Piasek pochodził z jutowych worków, którymi umocniono prowizoryczną fortyfikację. Kilka z nich paść musiało ofiarą szrapnela, tego samego, którego wybuch mnie ogłuszył tak skutecznie. Przez moment przesiewałem pomiędzy palcami pachnące jodem ziarna, jakbym utrzymywał się z eksploracji złotodajnych strumieni, uzbrojony nie w karabin, lecz w przetak. Poznawanie zasady działania klepsydry było fascynującym doświadczeniem, ja jednak z upływem odmierzanego przez nią czasu zacząłem odzyskiwać świadomość sytuacji, w której się znalazłem. Chyba w samą porę. Cisza na przedpolu była jedynie kolejnym podstępem, wyszykowanym przez wroga. Gdy odszukałem swój hełm i posługując się bagnetem wychyliłem go nieco nad krawędź okopu ogołoconą z piaskowych umocnień, rozległ się daleki, pojedynczy wystrzał. Hełm upadł do moich stóp ozdobiony otworem po kuli. Z trudem wcisnąłem weń mały palec lewej dłoni; kaliber nie był duży, pocisk jednak, obdarzony niesamowitym impetem, przebił moje nakrycie głowy w dwóch miejscach, pozostawiając wylotowy otwór. Zauważyłem go dopiero po chwili. Musiał to być snajper. Posługiwał się zmodyfikowaną amunicją kaliber 5.6 i pewnie tulił teraz policzek do znakomicie wyprofilowanej kolby, dbając o równomierny oddech. Byłem w pułapce. Uszedłem z życiem przed wybuchem moździerza, teraz zaś trzymał mnie w szachu jakiś gówniarz ukryty w koronie jednego z drzew na skraju drogi. Miał pewnie dużo czasu.
Zacząłem zbierać rozpierzchnięte myśli, kalkulując szanse jakie pozostawił mi do dyspozycji Stwórca (paskud przysnął chyba, skoro pozwolił bym znalazł się w położeniu tak niewdzięcznym). Miałem trzy naboje w magazynku, jeden w komorze i te dwa, które wygrzebałem z kieszeni pełnej okruchów tytoniu. Miałem też manierkę z wodą, bagnet, zaczepny granat i apteczkę. Dopiero gdy wciągnąłem tę ostatnią na skromną listę posiadanych dóbr, spostrzegłem że krwawię. Nie była to groźna rana; niewielki odłamek przebił grube sukno polowego munduru i zadrasnąwszy lekko lewe przedramię podążył dalej, uszkadzając radiostację. Podwinąłem rękaw i zlałem skaleczenie spirytusem tak obficie, że gdybym podał go komuś doustnie biedak wyzionąłby ducha. Bandaż przylegał już po chwili do mojej skóry, kontrastując swoją nieskazitelną bielą z panującym wokół rozgardiaszem. Powiodłem wzrokiem aż do miejsca, w którym rów okopu skręcał pod ostrym kątem, czyniąc swój dalszy przebieg niewidocznym. Nie było tam nikogo; w mokrej glinie walały się jedynie strzępy szmat w kolorze umundurowania i fragmenty elektronicznych podzespołów z uszkodzonego nadajnika. Znalazłem jeszcze saperkę. Była masywna, a krawędź miała ostrą jak maszynka Gillette znana z reklam. Uderzając umiejętnie w rzepkę kolanową można nią było amputować nogę? No, może musiałbym uderzyć dwa razy. Póki co jednak wróg nie nadciągał, by wziąć siłą moje wyryte w rozmokłej glinie schronienie. Nieprzyjaciel krył się pośród gałęzi rozłożystego dębu licząc na to, że wychylę nie sklepienie hełmu, lecz własny czerep.
Postanowiłem znaleźć inne zastosowanie zdobytego narzędzia. Pomiędzy ocalałymi workami z piaskiem znalazłem miejsce odpowiadające moim planom. Zacząłem podkopywać darń, potem zaś coraz głębiej podcinać piaskowe sklepienie. Po chwili pod warstwą jutowych worków powstała szczelina, umożliwiająca mi nie tylko obserwację, ale i skuteczny ostrzał. Nie musiałem już wychylać głowy. Struś Pędziwiatr byłby ze mnie dumny! Aż do linii drzew oczy moje koił całkowity bezruch, niosący poczucie bezpieczeństwa. Kołysały się tylko łany zbóż, których nie miał kto zżąć. Żeńcy wyginęli na tej wojnie. Znieruchomiałem, gdy do moich oczu dotarł ten charakterystyczny błysk. Promień litościwego słońca odbił się od soczewki snajperskiej lunety i wymalował na siatkówce mego oka obraz bitewnego triumfu. Mam cię! Zdejmę cię z tej cholernej gałęzi, skrytobójco!
Wygarnąłem do niego kilka razy w zacietrzewieniu i potęgującej się złości. Chyba sześć kul poszybowało z impetem w jego stronę. Gdy opadły emocje, złapałem się za głowę. Nie miałem już czym strzelać, mój prześladowca jednak nie ucierpiał. Przekonała mnie o tym fontanna piachu, wdzierająca się pod moje zaczerwienione od prochu powieki. Cudem nie oberwałem! Rzuciłem się w lewo i pochylony dotarłem aż do miejsca, w którym okop zakręcał. Ujrzałem go. Był moją nadzieją ocalenia. Nie tyle może on, ozdobiony od kostek aż po szyję barwnymi paciorkami własnych jelit, co raczej jego torba na ramię. Była trochę większa od wojskowego chlebaka, wiedziałem jednak że piechota często używała podobnych toreb nie tyle do przenoszenia wojskowych, tłustych konserw, ile do zapasowej amunicji. To była moja szansa!
Szarpnąłem mosiężną sprzączkę. Potrząsnąłem torbą i do mych stóp wypadły nie naboje, lecz listy. Dopiero teraz dostrzegłem pocztową naszywkę na zbryzganym krwią rękawie.
Opuściły mnie siły. Upadłem na kolana i w odruchu rozpaczy zacząłem obracać w strzępy arkusze papieru, wytatuowane czyimiś uczuciami i tęsknotą. Trwało to tak długo, aż charakter pisma na jednej z kopert nie otrzeźwił mnie nagle. Wydawało się znajome. Uderzająco znajome.
Byłem adresatem.

Kończę opisywać Tobie mój sen. Ten sam, z którego zbudziłem się przed chwilą pośród wymiętej pościeli. Śniłem okopy pełne rozkawałkowanych wnętrzności. Czytałem w nich list od Ciebie.

Napisz do mnie.