„Otorbiłeś się jak wrzód na dwunastnicy. Zresztą sam oceń. Spójrz na siebie. Nie, nie w lustro! Na siebie. Na swoje życie. Na dotychczasowe, dość wątpliwe zresztą dokonania i nielicznych przyjaciół. Na pozyskanych dotąd wrogów, z których średnio zdolny chorąży z łatwością uformowałby całą dywizję piechoty. Na to, co do tej pory zgromadziłeś w pocie czoła, co tak na dobrą sprawę zaś ma jedynie wartość hałdy śmieci. Zobacz, jak skurczył się dla odmiany katalog tych przykazań, których jeszcze niekiedy przestrzegasz. Wystarczy tobie palców jednej dłoni, by je zliczyć. I nie chodzi mi o to, że nie pościsz w piątki. Od kolejnej cielęcej, pożartej w piątek giczy, świat nie ucierpi. Od tego, że bzyknąłeś żonę swojego wydawcy - też nie. To ostatnie, paradoksalnie, może ci nawet pomóc. Zauważyłeś pewnie, że nie ma ostatnio opóźnień w płaceniu tobie kolejnych zaliczek? Może to owoc podszeptów jego, jakże ciepło o tobie myślącej, małżonki? Wszystko to jednak nic nie znaczy. Ot, takie sobie drobne przewinienia, którymi ubarwiasz swoje dni powszednie. Jak każdy bez wyjątku prawie. Nic to. Problem pojawia się z chwilą, w której siadasz nad kolejną czystą kartką
i próbujesz coś z siebie samego zaczerpnąć. Jesteś taki bezradny… Wódka już nie pomaga. Co najwyżej umiesz po niej zaadresować swoje obrzydzenie. Do siebie samego.”
Najnowsze komentarze