Wyolbrzymia się ciemność i podpełza do okien
On znów przyjdzie i kogoś dla siebie wybierze
Mgła podchodzi do gardła kłębiącym się mrokiem
Mrozi serca trwożliwie szepczące pacierze
Tylko skamleć ze strachu, dygotać i czekać
Że to może nie ciebie, że jeszcze nie teraz
I ta ulga, gdy kogoś za włosy wywleka
W lepką czerń, co za oknem w nicość się otwiera
Człowiek wierzga i wyciem napełnia ulice
Ale głuche są okna na ryk przerażenia
Na jak długo tym razem potwór się nasyci
Niepotrzebnie byś pytał, bo czy to coś zmienia?
Najnowsze komentarze