Wszystkim, którzy rozumieją, jak straszny jest to problem.
Patrzę Ci w oczy
Bez
Złudzeń
Naiwnego zwątpienia
Milczącego uśmiechu
Stoisz obok mojego odbicia
Zimna, wyniosła
Najbliższa
Gdy przenikasz lustro wzrokiem
I dostrzegasz cień abstrakcji
Jestem Tobą, Twoim okiem
Pewną panią Twych reakcji
Choć imiona mamy różne
To swe przecież mi oddałaś
Prośby, krzyki, jęki próżne
Sama z sobą bój przegrałaś
Wyciągam rękę
Bez
Wyrzutu
Pragnę dotknąć
Przeprosić
Błagać o wybaczenie za mą słabość
Już więcej nie będę
Jak żałosne Twoje łkanie!
Zamiast szukać mnie spojrzeniem
Prawda niech się ciałem stanie
A ideał przeznaczeniem
Jesteś niczym blada krew
Nędznym śmieciem tego świata
Ja z przyjaźni na Twój zew
Prędko się zamienię w kata
Chłonę Twoje słowa
Bez
Skrupułów
Jesteś moim requiem
Trzymasz w uścisku perfekcji
Wiem nigdy nie będę taka
Marzę by
Spróbować
Długa droga Ciebie czeka
Od nicości ku spełnieniu
Nie ma w Tobie nic z człowieka
Staniesz się nim w mym sumieniu
Będą prosić z trwogą, bólem
O przyrost wagi dodatni
Ja Cię płaszczem mym otulę
Z ust odbiorę kęs ostatni
Najnowsze komentarze