Rok chylił się ku końcowi
i niebo rozdarło się boleśnie
a gorzkie łzy zraszały ziemię
aż do zachodu słońca
Bezkrwawa ofiara
zazdrosnego Boga
Lecz gdy ciepły powiew
jak dech kochanki
owioną mnie nagle
pod czystym
lawendowym nocnym niebem
poczułem że ciemności
wycofała się na chwilę
by pozwolić zatopić się
w łagodnym i miękkim
złocistym świetle
ulicznych lamp i neonów
przywodzących na myśl
rozedrgane mgławice
Podniebne ołtarze
głoszące że śmierć
jest drogą do chwały
i ścieżką ku
nowemu życiu
dzięki czemu wszystko trwa!
Wieczność!
To nie iluzja
Odwieczna ciągłość…
Przy ostatnim skrzyżowaniu
u kresu miasta
stał jasny i samotny
alabastrowy posąg serafina
Wzniesiony palec
groźnie zachęcał do namysłu
Spod szerokiej przepaski
sączyła się karminowa struga
Sztuka wyboru
to jednak podstawa egzystencji
Niby wyrok
a jednak dar…
Najnowsze komentarze