Dziś świeże powietrze aż kapie z gałęzi
I czerwień jarzębin wychyla się z mżawki.
Na ławce pęcznieją omszałe brodawki...
Też puszczę korzonki, dorosłam do więzi.
Być może widoczność mi trochę się zwęzi,
Gdy ręce zdrewnieją i wrosną nogawki;
Jednakże w szumienie zamienią się drgawki
I wiatr mi w listowiu, nie w płucach zarzęzi.
Nerwica mi wreszcie bez bólu przeminie,
Zaś w dziupli od nosa się schronią wiewiórki.
Przestanę czas tracić na czczej gadaninie,
Oddawszy swój wokal skowronkom na chórki.
Zatętni radością najmniejszy mój badyl.
Tatusiem mi będzie – to ważne! – Bombadil!
Najnowsze komentarze