u bram brzasku zastygło smukłe ramię poranka
bezkształt ciszy przeszyty na wskroś gromkim szeptem
nawet nie poruszyłaś wargami słyszałem
zeszklone dwie półkule ciebie
bliźniaczy archipelag czerni na taflach wielkiego błękitu
perły zawsze leżą na dnie
kurze łapki czas nie bierze jeńców
może czasem
jestem przecież zakładnikiem tych wysp
papillon trzepot skrzydeł ołtarza
wprost pod nieboskłon pod firmamenty
jesteśmy tylko sumą oddechów
łuk ud w triumfalnym geście sklepiony
nie gruszki lecz jabłka zaklęte w butelce
byle nie za późno o rok wiek czy dekadę
Najnowsze komentarze