Jesteś tutaj

Karbunkuł #1

Komunikat o błędzie

  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 705 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 706 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 707 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 709 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 711 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 159 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 160 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 161 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 162 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 163 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 164 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 165 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 166 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_settings_initialize() (line 799 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: session_name(): Cannot change session name when session is active in drupal_settings_initialize() (line 811 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
Obrazek użytkownika Mateusz Ślażyński

        Świat mnie nie lubi, ale nie jest to mój największy problem. Nie ma bowiem sensu personifikować tego przeklętego globusa, bo ani na części nie da się go rozłożyć, ani z nim złączyć, ani uciec od niego się nie da. Stąd prosta droga do mizantropii i innych bzdur, ale wystarczy odrobina zastanowienia i samokrytyki, by ujrzeć drugą możliwość - otóż może nie świat jest winny, tylko ja, wadliwa część, trybik z krzywo wyrośniętymi zębami. Kiedy po ostatniej życiowej porażce otrzepywałem ubranie z kurzu i zdławionych ambicji, zrozumiałem ten błąd. Obróciłem wtedy wszystkie siły przeciwko sobie, próbując burzyć stare i tworzyć nowe formy, jasne i proste, stłamszone tylko lekko pod płaszczykiem dobrych manier. Nie było to łatwe, wręcz przeciwnie, nie powiodło mi się, chociaż cały byłem już w strzępach i mój kręgosłup moralny legł w gruzach. Z ruin tych nie dało się bowiem nic zbudować, tak jakby fundamenty mojego charakteru, niegdyś miękkie i plastyczne, zastygły i utraciły wszelką sprężystość czy kleistość. Szczególnie cynizm dał mi się we znaki, był jedną z moich najświetniejszych rozrywek i każda próba rozstania z nim kończyła się szokiem dla całego organizmu. Potrzebowałem pomocy i odnalazłem ją w Sanatorium, gdzie czerwony karbunkuł świeci ku pokrzepieniu ludzi zatrutych i straconych.
        Nakazano mi pisać, chociaż nigdy wcześniej tego nie robiłem. Z początku bałem się tej maszyny, stukotu jej małych klawiszy i ich miękkości, sposobu w jaki ustępowały przed moimi palcami. Nalegali jednak i chwała im za to. Kiedy w rozpaczy powiedziałem, że nie wiem, o czym mógłbym pisać, odpowiedzieli:

- Pisz o sobie. To uporządkuje twoją duszę.
- Nie znam słów dla tego co nienazwane.
- Pisz zatem o tym, czego pragniesz. Tak samo bowiem, jak nie oddasz barwy inaczej niż poprzez wskazanie przedmiotu ją posiadającego, tak nie wysłowisz siebie inaczej niż poprzez wskazanie czegoś z zewnątrz, z czym twoja dusza drży w rezonansie.

Tak pouczony, choć wciąż niepewny i łaknący wiedzy, wpadłem na skromny pomysł. Jeszcze tego samego dnia przelałem go na papier, z którego zaraz go przepiszę, tym razem bez skreśleń, ale też bez poprawek naniesionych później przez moich opiekunów.

Lekarstwo pierwsze, czyli dramat na pół aktu.

Występują:
On; Ja; ożywione przedmioty martwe.

PIERWSZA POŁOWA OSTATNIEGO AKTU

Późny wieczór lub wczesna letnia noc; polanka w iglastym lesie pokrywającym lekko pochylone zbocze góry. Prawdopodobnie Bieszczady, chociaż bohaterowie zgubili się i nie mogą mieć żadnej pewności, od dawna nie wierzą mapie. Stara gitara produkcji radzieckiej oparta o pieniek, jeden z trzech leżących wokół ciepłego ogniska. On siedzi od strony zachodu, wpatrzony w srebrny sierp księżyca; Ja siedzi po drugiej stronie, grzebie patykiem w żarze, tak jakby mógł przyśpieszyć proces dojrzewania ziemniaczków.

ON:
Pewnym głosem, tonem mentora.
Mówię ci, że najpierw trzeba zrozumieć wroga. Zacząć od tego, czym jest i skończyć na tym, jaki jest. Tak więc słowo las znaczy wiele drzew.

JA:
Grzecznie, prawie służalczo.
Drzewo znaczy gałęzie, pień i korzenie.

ON:
Gałęzie znaczą gałązki i liście...
Po chwili wahania.
Nie, liście nie, istnieją przecież gałęzie przez liści. Kiedy wyruszaliśmy, wierzby były łyse jak krzesła, pamiętasz jeszcze?

JA:
Pamiętam wierzby, nie pamiętam, kiedy wyruszyliśmy; zimą, musi być w takim razie.

ON:
Zimą. Chyba, że były martwe... Mniejsza. Liście to przypadek. Gałązki to kora i to coś, co jest nią obleczone, tkanki, chlorofile.

JA:
Zamyślony, pod nosem.
To stąd nad basenem największe topole.

ON:
Z triumfem.
A dalej to już komórki, kwasy, atomy, kwanty i struny...

JA:
Przerywa ożywiony.
Struny trzeba wymienić, bo brzęczą.

STRUNY:
Również ożywione.
Brzęczą.

ON:
Cierpliwym głosem.
Nie o to chodzi. Teraz wiemy, co oznacza słowo las, bo z korzeniami i korą podobny wywód można przeprowadzić. Las to struny, jesteśmy wewnątrz strun.

JA:
A udało ci się kiedyś nastroić las?

ON:
Nie...

JA:
A czy stary las brzęczy?

ON:
Coraz mniej pewnie.
Nie...

JA:
W takim razie to chyba pęknięte struny.

STRUNY:
Zwijają się na końcówkach ze strachu.

ON:
Nie, nie, to niemożliwe. Coś namieszałem, musi to być inaczej. Zacznijmy od tego, że są trzy stopnie wiedzy o znaczeniu słowa: pierwszy - wiesz, kiedy słowa użyć; drugi - potrafisz wytłumaczyć słowo w innych słowach; trzeci - najważniejszy, bezpośrednio zetknąłeś się ze znaczeniem... Na przykład taki „słoń”; czym innym jest wiedza, co nazwać słoniem, czym innym opisanie słonia, a czym innym jest mówienie o słoniu, którego się widziało. Dziecko, gdy mówi słoń, ma na myśli zwierzę z obrazka; pozbawiony wyobraźni dorosły mówi o najcięższym ssaku lądowym, na dodatek z trąbą; a człowiek dżungli mówi o wielkim zwierzaku, który go niemal nie zdeptał.

JA:
To taka wielka różnica? Przecież wszyscy się dogadają.

ON:
Oto to, dogadają, mówisz. Niekoniecznie. Ani obrazek, ani wpis z encyklopedii nie budzi uczuć takich jak spotkanie ze słoniem

JA:
Złośliwie.
Nadepnięcie w szczególności.

ON:
Uniesiony, nie zwraca uwagi.
Stąd też taka znieczulica na świecie - ludzie widzą za dużo obrazków zła, a za mało zła. Gdyby wszyscy mówili o tym samym źle, nie byłoby problemu.

JA:
Stąd też wniosek, że każdy musi dać się nadepnąć.

ON:
Parska.

JA:
Skoro już tyle wiesz, to czym jest w końcu las?

ON:
Dla nas tym, co nas otacza.

JA:
To teraz... jak miało to pomóc nam z niego wyjść?

ZIEMNIACZKI:
Bardzo ożywione. Zaczynają czernieć.

Na scenę wchodzi chór. Ja podnosi gitarę, zaczyna akompaniament. Po dwóch akordach struny pękają.
Nastaje niezręczna cisza.

KONIEC

Długo się wahałem, czy powinienem maszynopis podrzeć, czy oddać. Z jednej strony wstydziłem się głupich żartów i niezamierzonej płytkości, z drugiej nic innego nie przychodziło mi na myśl. Zwierzyłem się ze swoich zmartwień pacjentowi z sąsiedniej celi; wiedziałem, że nie śpi - zdradził go stukot klawiszy. W odpowiedzi doszedł mnie głos pełen dumy, łaknący pochwał, a za razem jakby niepewny, czy moje uszy nie okryją go złą sławą:

- Dobre lekarstwo winno boleć.

Te cztery słowa (a może fakt, że nienawidziłem, gdy ktoś się nade mnie wywyższa) wystarczyły, bym przy okazji obiadu złożył arkusz mojemu opiekunowi. Wziął go delikatnie, zlustrował pobieżnie długość (strasznie się wstydziłem, że nie udało mi się pociągnąć chociaż do końca aktu) i włożył kartki do jednej z przegródek specjalnej teczki - moja przegródka była zielona i, nie wiedzieć czemu, byłem z tego faktu bardzo zadowolony. Pamiętam też niebieską, która pękała aż z przepełnienia, czym budziła we mnie zazdrość i strach.
Kolejna noc była straszne, przewracałem się z boku na bok; w zasadzie na prawym czułem się lepiej, pewny siebie wyobrażałem sobie spływające na mnie pochwały i kolejne stopnie sławy, dodatkową złotą teczkę jedynie dla mnie. Potem jednak przypominałem sobie cel mojego pobytu i przestraszony zmieniałem pozycję, kuliłem się przerażony rozmiarami własnego ego i tym, jak łatwo przewrócić tego kolosa na glinianych nogach. W międzyczasie przysypiałem, także mój dwustan rozlewał się swobodnie, wyrażając się w coraz bardziej szalonych formach. Nieraz leżałem na obu bokach równocześnie, i choć wiedziałem, że to niemożliwe, oba czuły się uciskane przez zużyte sprężyny materaca. Nagle otrzymywałem pochwałę i wstydziłem się jej, by po chwili dostać reprymendę i dziękować za nią z dumą. Prosiłem, by wszelkie ubytki w mojej pracy zostały wypowiedziane głośno, żeby mogła je usłyszeć reszta pacjentów, a zwłaszcza sąsiad; żeby usłyszał mój ból i zrozumiał, jak dobre musi być moje lekarstwo. W chwilach przytomności otwierałem i zamykałem naprzemiennie oczy, podobnie jak wyjęta z wody ryba szuka ustami rzeki, poszukiwałem w ciągłym ruchu przebudzenia. Znajdowałem jedynie, wydłużającą minuty w dziesiątki sekund, ciemność.

Komentarze

Obrazek użytkownika Dariusz Czubiński

Dopraszam się dalszego ciągu.

DC

Obrazek użytkownika Mateusz Ślażyński

Czas w strzępach.
Spróbuję w najbliższy weekend ;)

Żarty żartami, ale doprawdy nic z tego nie rozumiem.

Obrazek użytkownika julanda

"Ja" - to bardzo ciekawa postać. :) Trochę z lenistwa, więcej z ciekawości posłuchałabym powyższego w wykonaniu "ja", "ona" i "ożywionych martwych". :))

julanda