UWAGA !!! OD WIOSNY 2008 publikowany tu - w odcinkach - tekst ma swoją wersję papierową. Chętnych do jej posiadania proszę o kontakt e-mailowy pod: ewkakar8@wp.pl
b.
WASZ PREZYDENT, NASZ PREMIER ALBO O JEDNĄ KAWĘ ZA DUŻO
Nareszcie mamy wolną Polskę i pierwszy powojenny niekomunistyczny rząd, rząd Tadeusza Mazowieckiego. Czekałam na ten moment chyba znacznie intensywniej niż inni moi rówieśnicy.
Większa intensywność oczekiwań była w moim wypadku uprawniona tym, że obok naturalnych wtedy nie tylko dla mojego pokolenia ówczesnych dwudziestolatków pragnień wolności politycznej – a więc przede wszystkim wolności słowa, przekonań, zgromadzeń, rynku, przepływu kapitały i podróżowania – ja miałam jedno dodatkowe, takie, jak mi się wydawało, tylko moje własne. Chciałam mianowicie być wreszcie wolna od „winy” pochodzenia. Wydawało mi się to oczywiste, zwłaszcza w obliczu tak wielkich i tak bardzo dla wszystkich dotykalnych przemian, w które oczywiście i ja bardzo emocjonalnie się zaangażowałam (zresztą nikt myślący w kategoriach interesu Polski nie mógł wtedy postąpić inaczej). Tym bardziej, że stosunkowo świeżo – jak na długość mego ówczesnego życia – miałam jeszcze w pamięci także osobiste doświadczenia studenckiej działalności opozycyjnej, a szczególnie strajków studenckich z początku lat osiemdziesiątych.
Wtedy właśnie odwiedził mnie Sławek, mój kolega jeszcze z czasów szkoły podstawowej. Zaczęła się klasyczna rozmowa przy kawie dwójki tyleż młodych, co obiecujących intelektualistów. Sławek był wtedy niedawno upieczonym, pełnym nowatorskich pomysłów inżynierem, ja ambitną germanistką, trochę egzaltowaną i naturalnie pragnącą zmieniać oblicze polskiej humanistyki.
Na początku rozmowa przebiegała gładko. Jak to się mówi, w miłej i pełnej wzajemnej akceptacji atmosferze. Oboje cieszyliśmy się ze zmiany systemu i mimo że szczegóły dalszego rozwoju kraju nie były dla nas do końca jasne, mieliśmy zgodnie nadzieję, że choć oczywiście na razie może być trudno, bo zawsze niełatwo oswoić się ze wszystkim, co nowe, to jednak w ostatecznym rozrachunku musi przecież być dobrze.
Przysłowiowe „schody” w naszej konwersacji zaczęły się dopiero przy omawianiu personaliów. Sławek nie mógł pogodzić się z faktem, że premierem polskiego rządu został właśnie Tadeusz Mazowiecki. Wtedy naiwnie i oczywiście nie przeczuwając niczego, zapytałam:
- Co mianowicie masz mianowicie przeciwko Tadeuszowi Mazowieckiemu?
- Nie ma mojej zgody na to, aby Żydzi rządzili w moim dopiero co uwolnionym od komuny kraju – usłyszałam w, udzielonej zdecydowanie nadmiernie stanowczym głosem, odpowiedzi. Z trudem przełknęłam „sławkowy” antysemityzm, o który nawiasem mówiąc nigdy wcześniej go nie podejrzewałam i choć nie miałam pojęcia, czy Mazowiecki rzeczywiście jest Żydem, czy też nie (i tak naprawdę wcale mnie to nie interesowało), to konsekwentnie brnęłam dalej. Powiedziałam:
- To także mój kraj, mój rząd i mój premier. I jeśli nie znalazł się na jego miejsce nikt lepszy, to niech sobie będzie Żydem, o ile tylko jest to dobre dla Polski.
- To może i Ruski ma u nas rządzić? - usłyszałam w odpowiedzi prowokująco
retoryczne pytanie. Przez ułamek sekundy zapaliła mi się w głowie czerwona lampka z napisem: znowu to samo. Tyle, że tym razem to już nie ja byłam Ruska. To Sławek okazał się ksenofobem, którego trzeba było po prostu wyrzucić z domu, przedtem, niestety, wypijając z nim o jedną kawę za dużo.
Na koniec tej historii mam ochotę dodać jeszcze jedno. Otóż, mimo że dzisiaj, to jest w chwili, gdy piszę te słowa, moim krajem wciąż rządzi koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną, z którym to sojuszem nijak nie potrafię się zidentyfikować, to ja, w odróżnieniu o licznych podobnych memu szkolnemu koledze prawdziwych Polaków, nie umiem mówić o Polsce „ten kraj”.
c.
Biografia, trochę auto...
Urodziłam się gdzieś tam
w latach najbardziej dziecięcych
Wisłę zastępowała mi Newa
a jeszcze wcześniej chroniło
łono pół-Azjatki
pewnie dlatego nigdy mi do końca nie uwierzysz
mimo dobrych chęci nie uda ci się także zaakceptować faktu,
że ZDROWAŚ MARIO zmówiłam po raz pierwszy
mając dwadzieścia lat
i że nie od zawsze wiedziałam o swojej przynależności
do NARODU WYBRANEGO -
tego, co to Winkelridem i Chrystusem -
a i wszelkie inne mity również nie od razu
przyjęłam za własne.
NIC na to nie poradzę
pewnie dlatego że nie chcę
pozostaje mi tylko polubienie mojej OBCOŚCI.
Jeśli mogę Cię o coś prosić, to jedynie o zaufanie mojej
jeżeli już nie inteligencji to chociażby poczuciu taktu
i miłości do Ciebie, zwłaszcza wtedy, gdy pytasz
jak w naszej sytuacji mam zamiar wychować
w szacunku do ojca
nienarodzone jeszcze tak zwane... NIEŚLUBNE DZIECKO.
Najnowsze komentarze