Schowana w kokonie. Pracowicie utkanym z własnych złudzeń. Przez ponad trzydzieści lat.
Nie kochanka. I nie żona. Od niedawna wiadomo, że nawet nie przyjaciel.
Po prostu dziwka. Prawie zawsze gotowa i oczywiście darmowa. Gdyby nie to uniknęłaby przynajmniej kłopotów finansowych.
Dzisiaj z pretensjami do świata i siebie. Które jakoś jego nie dotyczą.
On wzbudza w niej jakąś dziwną mieszankę. Szczypta obrzydzenia i ziarnko litości. Skonfrontowane ze wspomnieniami tych żałosnych macanek. Podczas których udawała jakieś osiem na dziesięć razy. Próbuje pojąć w imię czego.
Bo przecież nie w imię opowiastek o nie rozumiejącej małżonce i nie dość dobrym z nią seksie. Na to jest , w zgodnej opinii znajomych i nieznajomych, zbyt inteligentna.
Wyzwoliła ją jakaś jego iluzja. O imieniu ma literę Z. Nieuchwytna i niedotykalna. Okazała się istotniejsza od niej. Gdy szukał ratunku przed samym sobą. Gdy podobno był bez wyjścia.
A bransoletka od niego schowana na dno szkatułki. Żeby nie patrzeć.
Najnowsze komentarze