Jej ciemne ziarnka , na wypieczonym preclu, są jak wspomnienie dziecięcych spacerów w niedzielne przedpołudnie. Czasem rozkosznie chrupiące i zabawnie osadzające się w szczelinach między zębami. Kiedy indziej dokuczliwe tym, że -gdy chce się wyglądać poważnie bądź powabnie – to nie sposób usunąć ich szybko i natychmiast.
Jeśli chodzi o słodko-gorzki białawy sok z jej wnętrza, ten potrafi melancholijnie ściekać po palcach. Trochę się lepi. Smakuje tak samo naprzemiennie jak życie.
A dumna główka przypomina odrobinę lampion z zeszłorocznego balu nad jeziorem, to znów kojarzy się z mikro kotłem o płaskiej pokrywce. Zupełnie jak moja głowa, obydwie biedaczki, dobrze że tylko od czasu do czasu.
Bywa, że zatęskni do pola. Tego podobno nie całkiem legalnego. Na nim przecież wyrosła. Razem z tysiącami sióstr bliźniaczek.
Co one teraz robią?... Mniej więcej wiadomo. Wysuszone, niestety nie tylko na słońcu, grzechoczą w sobie tylko znanym rytmie, dziwną kołysankę.
Ta pojedyncza trwa. Niewzruszona w samotności. Dumnie osadzona na prostej łodydze udaje zwycięstwo. Zupełnie jak ja.
Najnowsze komentarze