Papier zniszczony przez nieznany jeszcze pierwiastek odnaleziony w kosmosie. Kultura XX wieku zginęła w otchłani dziejów, więcej już wiemy o epoce kamienia łupanego niźli o niej. I w tym momencie na historycznej arenie pojawia się "Pamiętnik znaleziony w wannie", zakonserwowany zapis wspomnień życia człowieka zamkniętego w Gmachu będącym niegdyś "drugim Pentagonem", utajnionym centrum zarządzania i szpiegostwa USA.
Brzmi jak Lem. Zdecydowanie. Ale zejdźmy do zasadniczej treści zawartej w "Pamiętniku..." i gdyby nie wstęp lub autor przedstawiony na okładce, wcale nie mielibyśmy takiej pewności. Czytając "Pamiętnik..." nieraz przychodził mi na myśl list Phillipa K. Dicka skierowany do CIA, w którym posądza naszego pisarza o to, że w rzeczywistości jest on komunistyczną organizacją. Jedną z przesłanek była prawie niemożliwa do osiągnięcia różnorodność stylu w jego utworach. Począwszy od klasycznego science-fiction (chociażby "Eden"), przez traktaty filozoficzne ("Golem XIV"), opowiadania satyryczne (np "Kongres Futurologiczny"), eseje, zupełnie nowatorski gatunek baśni s-f , kończąc na ich rozmaitych połączeniach. Tak widziałem jego twórczość przed lekturą "Pamiętnika...", który zmusił mnie jednak do rewizji poglądów, odrywa się bowiem od reszty formą niebezpiecznie zbliżoną surrealistom na miarę Kafki.
Otrzymujemy zapis życia mieszkańca osaczonego przez przypominający żywy organizm Gmach. Bohater sam wchodzi w jego tryby nieświadom tego, że może zostać pomiędzy nimi zmiażdżony. Psychicznie. Wszechobecność szpiegów, urzędów, biurokratycznego absurdu, paranoi towarzyszącej zimnej wojnie. Rzeczywistość przytłacza i wchłania bohatera, którego los przypomina pod wieloma względami dzieje Józefa K.. Autor "Pamiętnika..." odkrywa kolejne tajemnice budynku coraz bardziej oddalając się od realnego świata, zagłębia się w nim poszukując sensu. Efekty okazują się zaskakujące... Poruszone zostają kwestie religijne, propagandowe, polityczne, psychologiczne i filozoficzne. Gmach jest samowystarczalną maszyną, której istnienie zmusza czytelnika do zastanowienia się nad jej przerażającą konsekwencją i rażącym bezsensem.
Smaku dodaje doskonały język i pierwszoosobowa narracja pozwalające wniknąć do wnętrza Gmachu. Treść wypełnia "Pamiętnik..." po same brzegi, nie pozwala na jakieś niszczące klimat wyjaśnienia, które mogłyby oderwać czytelnika od samodzielnych wędrówek między niezliczonymi pokojami. Psychika narratora stanowi odrębne pole dla popisu zdolności Lema.
Zdecydowanie warto przeczytać.
Wydaje się świetną książką
Wydaje się świetną książką ale nie oceniam po okładce, jak znajdę i przeczytam to wtedy uzupełnię swoją wypowiedź
Czyż nie jest prawdą, że na obu krańcach skali artystycznej dominuje prostota?