Mała dziewczynka krzyczy. Budzi się zlana potem każdego ranka, w przekręconej koszuli nocnej, zmiętolonej pościeli całkeim mokrej od potu. Budzi się, a z jej ust wylewa się krzyk. Długi, rozpaczliwy spazm bólu wypełnia jej gardło, pokój, dom. Mknie zakurzonymi ulicami miasta, odbija się echem od zniszczonych ścian poniemieckich kamienic, szklanych gmachów wieżowców, kolorowych wystaw wielkich galerii handlowych. Każdego dnia, niczym nigdy nie ustający rytuał, powietrze wypełnia fala jej krzyku.
Nikt nie usłyszał go wczoraj, nikt nie słyszy go dzisiaj. Nikt go nigdy nie usłyszy...
Mała dziewczynka płacze. Budzi się z zapuchniętymi oczami każdego ranka, z policzkami mokrymi od łez i buzią wygiętą w podkówkę. Budzi się roztrzęsiona, bladym świtem oraz ciemną nocą, a jej plecami wstrząsają fale kolejnych ataków płaczu. Zanosi się nim dopóki nie zabraknie jej sił i niczym bezwładna marionetka opadnie ponownie na łózko. Jej płacz nieustająco żłobi koryta dla łez w jej rumianych, dziecięcych policzkach.
Nikt nie widział tego wczoraj, nikt nie zobaczy tego dzisiaj. Nikt tego nigdy nie zobaczy...
Mała dziewczynka ma prawie 20 lat. Codziennie rano wstaje wcześnie. Musi przecież ładnie umalować sobie buzie, wyjść światu na przeciw i po raz kolejny popisać się swoim profesjonalizmem. Jednak płynące łzy uparcie rozmazują czarny tusz na pokrytych fluidem policzkach. - Nie, jestem już dużą dziewczynką, a duże dziewczynki nie płaczą. A jeśli już to tak, aby nikt nigdy tego nie zobaczył...
A ty? Jesteś "mała dziewczynka"?
Komentarze
:-}
Tak... czasami. Pozdrawiam.