Komunikat o błędzie

  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 705 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 706 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 707 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 709 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 711 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 159 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 160 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 161 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 162 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 163 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 164 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 165 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 166 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_settings_initialize() (line 799 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: session_name(): Cannot change session name when session is active in drupal_settings_initialize() (line 811 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
Obrazek użytkownika Gość

moja litania

obwiniam Cię Boże za to, że krzywdzą nas inni
obwiniam Cię Boże za to, że krzywdzimy innych
za bezsens, za rozpacz, serca odrzucone
ból duszy, depresje, życia zakończone

za wiarę, nadzieję, miłość rozszarpaną
i tę ludzką duszę
cierniem ukoronowaną

obwiniam Cię Boże za fałszywy dar:
uczucia - najwyższą z wymierzonych kar

Obrazek użytkownika Gość

Rzeźbienie wiosny

zimową porą
próbowałem wziąć do ręki dłuta
wyrzeźbić kwiat przylaszczki
błękitne oko marzenia
czekałem na barwy słońca
wtulone w zeschnięte liście
tamtegorocznych wspomnień
odrywane strzępy
układały się uparcie
w kształt sopli

Obrazek użytkownika Łukasz Andryewicz

Jakże wspaniale było

Jakże wspaniale było
wejrzeć w twoją mowę
ujrzeć twą dykcję
poczuć twą wymowe,
Jakże wspaniale było
posmakowac jak zmęczona siadasz
gdy się opierasz o ścian granice,
Jakże wspaniale było
zacząć to co skończone być nie może,
Pośród półmroku ciszy
i w ciemności skwarze.

Obrazek użytkownika Gość

Wszystkie prawa zastrzeżone

Najpiękniejsze wiersze miłosne
poprzedzone niezbędnym zrób to sam
o wielu obliczach. zaloguj się
możesz podglądać

w towarzystwie Michała Koterskiego
Kamasutrę. jak pielęgnować i urozmaicać
dojrzewanie uzależnienia i filozofię
popędu w formacie mp3 ulubionego serialu

słowa kluczowe na m
wchodzą do kin
o każdym spektaklu slajdowym
nieoficjalna strona co do uczucia
do ciekawych stron oraz gifów
po perypetiach czekających na nowe posty

Obrazek użytkownika abler

Sen

Czy to już sen? - nie to opera
Czy to już życie? - ziemniaki obieram
Czy to ten autobus? - proszę o bilet.
Wziąłem cały globus i worek pełen żylet.
Czy to jest ta droga? - Proszę Panią - pytam...
To ja właśnie wołam - ale Pani wryta.
Czy to cel mój względny?
Czy mam chodzić...
... zbędny?

Obrazek użytkownika Gość

Dzisiaj była środa

- Samotność. Naprzeciw kurtyny. Ty, twoje piwo i to jaki jesteś wspaniały. Nie ma drogi do raju, tylko polityka. Miłość za siedemnaście pięćdziesiąt. Dwóch pijaczków w maju, jeden w kwietniu. Mordercy, czyli prawdziwi mężczyźni, z klasą. Facet gapiący się na jej cycki jak na sztandar Vietkongu wetknięty niegdyś w jego kolegę. Gapi się tak, gdyż wie, że nie da rady napisać opowiadania o miłości. Ciekawe, czy pamięta Pearl Harbor. Być może jest z Pittsburgha? Nieważne. Nazistowski konował. Pewnie ma na imię Archibald i doczepione jeszcze głupsze nazwisko. A wieczorem w łazience przed lustrem to Chrystus na wrotkach.. Z czerwonym nosem i zapijaczoną brodą. Płatny morderca, to on zabił Dylana Thomasa. Stoi w deszczu, bez szyi, zły jak wszyscy diabli na swoją matkę. Zastanawia się, jak kochają umarli i wszystkie odbyty świata. Łącznie z moim. Zboczeniec! Co mnie interesują odchyły faceta tak dalece zbzikowanego, że wpieprza krewetki na śniadanie?!
- Do cholery Henryk spytałem cię tylko, która godzina?
- Wybacz Jegomościu trochę mnie poniosło. Ale strasznie mnie irytuje ten świat - rzekł pstrąg, po czym splunął nie pozostawiając śladu w strugach deszczu.
- Ok. Nic się nie stało. Twoje wywody to dla mnie muzyka gorącej wody. Prawdziwy rarytas. Możemy już iść - spojrzałbym nerwowo na zegarek, gdybym go miał. Nie zmieniało to faktu, iż dosłownie czułem uciekający czas.
- Jasne, w drogę - przybierając wojskową pozę wskazał na południe od nigdzie. Ruszyliśmy.

Niezwykłe było to, czego wcześniej nie dostrzegałem. Mianowicie odległość między nami a zwyczajnym życiem. Facetem siedzącym na zardzewiałym krześle, w samo południe, gdy Słońce niemal zagląda przez podłogę werandy do króliczych nor. Staruszek skręca sobie papierosa wzmacniając potęgę modlitwy, barwę i ambicję Boga. Deszcz wciąż padał. Środa. Co to za dzień. Gdyby nie środa od razu byłby czwartek. Weekend byłby tak blisko. I ten deszcz wcinał się w twarz, w słowa i myśli. Biedna ziemia zbierała go w kałuże, jakby zamiatała potłuczone szkło. Zauważyłem, że w taką pogodę nie tylko Internet, ale też myśli działają wolniej. Cykady brzęczą. Trudno nazwać to muzyką. Co najwyżej współczującą symfonią. Chłopięce wspomnienia z czasów, kiedy patrzenie ludziom w oczy nie było pogwałceniem kurtuazji. Aby tylko Bóg nie dzwonił o to z pretensjami. Każdy kiedyś się zestarzeje. Będzie kupował zimne piwko i nadawał mu imię. Każdej wypitej butelce. Byron spyta, o czym chciałbyś zapomnieć, by być w zgodzie ze sobą? Chłopcy nadal przyjeżdżają pod spożywczy, z hukiem rzucają rowery na ziemię i idą na lody. Pytam, gdy widzę i słyszę je bezbarwne, takie jakimi powinny być dzieci, pytam się czego już się nauczyły? Czy są gorsi od szarańczy? Czy krzyczą, kiedy się oparzą? Czy zostaną bandą żigolaków albo wielkimi poetami? Czy w liceum pocałują dziewczynę imieniem Lilly, czy rozpalą swoją kobietę? Parszywy świat. Czterysta kilogramów myśli dziennie ciążących w głowie. Przed schyłkiem i po upadku. Pewnie jeszcze nie czytały Ginsberga. Daremny trud. Ich matka, nie byle jaka matka, jej czczy żal i nie byle jaki kac na starość. Gdzie ich ojciec? Facet, który uwielbiał windy. Siwy pies przysiadł w końcu u stóp staruszka.
- Tam i z powrotem, i z głowy...
- Co tam mamroczesz? - spytał Henryk
- Nieważne. Dzisiaj dzień roboczy - papieros w ustach śmierdział już spalonym filtrem.
- Kurde Jegomość nie cierpię, gdy opowiadasz historię, w których nie jesteś narratorem!
Spojrzałem na Henryka na tyle groźnie, by zakończyć ten temat. Maszerowaliśmy dalej. Deszcz zaczynał mnie wkurwiać.
Tak, słyszałem o zmianach. Opłaconych trudem i krwią tych bardziej uczciwych. Ale jestem za stary, zbyt zmęczony i zbyt biały by się przejmować. Więc zgadzam się na wszystko z małym uśmieszkiem pod nosem. I zawsze pojawiają się jej oczy bez pola widzenia. Skupiają uwagę na plamie rozlanego oleju, która kładzie mi się cieniem na popołudniu i pozostawia ślad na zapachu magnolii. Kolejne miasto - zapach się zmienia. Marzymy o hermafrodytach i szmaragdowych ustach. Święty Krzysztof, straszy, wiszący na wstecznych lusterkach. Mijamy prostytutki z doczepianymi włosami. Nie lepsza byłaby od razu peruka? Nic już nie jest dziwne. Nic nie zaskakuje. Pomyśleć, że jeszcze wczoraj nieśliśmy sterty pełne czarów i pornografii śmiejąc się przy tym, niczym światła odbite od asfaltu. A dzisiaj? Dzisiaj nikt nie kupiłby nawet naszych nerek. Gdy wynaleźliśmy przyjemność nikt nam o tym nie powiedział. Nazajutrz w naszym mieście pojawili się faceci w spódniczkach i lesbijki tańczący w szklanych sześcianach. Nasze życie zaczęło wirować, jak gorąca woda wokół ekspresowej herbaty. I pękłem. Henryk także, kilka chwil po mnie. Dla niego musiało to być jeszcze gorsze, w końcu nie jest nawet człowiekiem i nie znał tego uczucia. Miłość stała się skrawkiem papieru topniejącym w naszych ustach. W oczach niektórych ludzi staliśmy się gwiazdami rocka. Kotami rozciągniętymi między filarami pragnień. Trendem, poetami płonącymi z braku wierszy. Jutro przestaniemy szukać miłości. Poszukamy czegokolwiek pośród pozostałych wydmuszek zwanych jeszcze kobietami, transwestytów i marzycieli. Nic już nie powinno być dziwne, lecz wszystko powinno być nowe.

- Henryk - spytałem znienacka - czemu nigdy nie śmiejesz się pełnym śmiechem?
- Bo nie mam płuc idioto - burknął.
- No co ty? Dlatego?
- No dobra - wahał się przez chwilę - po prostu, kiedyś wróciłem do domu z pracy wcześniej niż zwykle, tak dla żartu powiedzmy. Otworzyłem drzwi garażu i zobaczyłem siebie, jak popełniam samobójstwo dusząc się spalinami - spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Namyślił się. - Oczywiście to nie byłem ja tylko projekcja mojej psyche. Zgasiłem tylko silnik. Trudno coś powiedzieć w takiej chwili. Możesz jedynie starać się żyć dalej. Takie życie. Zbiór przypadków i plątanina historii - nadal nie rozumiałem ani słowa. Henryk dostrzegł to we mnie. - Raz jakaś historia jest dowcipem, a nazajutrz łamie ci serce. A najbardziej boli to, że nigdy nie zostawi listu, ani notatki. A może powracać tyle razy, że prawie zapomnisz, jak bardzo ją kochałeś - pokiwałem głową żeby go nie męczyć, ale nadal nie miałem pojęcia o czym jest ten wywód.. - Prawie, bo zapomnieć się nie da. Dlatego idziemy, gdzie idziemy.
- Tyle to ja też wiem - w mojej głowie te słowa brzmiały bardziej dobitnie. W rzeczywistości nie zgrały się z resztą rozmowy.
Przed nami, idąc w przeciwnym kierunku, szedł marny sobowtór Charlesa Bukowskiego.
- Spytaj go o drogę, lepiej znasz angielski - rzucił pstrąg wyraźnie rozkazującym tonem.
- Kurde ostatnio po angielsku rozmawiam tylko ze sobą. Ty go spytaj - odbiłem piłeczkę - w zeszłym roku byłeś w końcu w Vermont.
- Zasrany oportunista - warknął.
- Poza tym droga idzie prostu, jak z bicza strzelił. Nawet szczupak nie zdołałby zbłądzić.
- Tylko bez wycieczek osobistych proszę - Henryk przyspieszył kroku i wyprzedził mnie o długość pietruszki.
Znowu szliśmy w milczeniu. Kurde Kenneth jaka jest częstotliwość? - myślałem. Tyle razy mi to tłumaczył. Kim teraz będę w moich stronach? Odźwiernym w małpiarni. Jaki jest sens tego wszystkiego? Długi spacer do zawsze. Za dwadzieścia nigdy psia mać! Chodząca pokusa ze mnie. Z potarganymi włosami i pustą paczką fajek. Are you lonesome tonight? Szach i mat królowi. Prosto w twarz. Nawet pies Edisona czyta już nowy słownik, a ja jeszcze nie skończyłem Sześciu postaci scenicznych w poszukiwaniu autora. żałosne. Mam tylko stary fotel i radio, a za ścianą stylowe wnętrza i francuskie pudelki. Też mógłbym to mieć. Jasne. Kłamstwo na miarę. Pociski przeciwlotnicze. Ciągle tylko jutro i jutro. Daleko jeszcze?

- Mówiłeś coś siuśku zmarznięty? - Henryk często irytuje się bez przyczyny.
- Nie, ale w sumie...daleko jeszcze?
- Tuż za rogiem. Widzisz? - wskazał wzrokiem przed siebie.

Massapequa.

- Myślałem, że to Meksykanie mają najgłupsze nazwy miejscowości - czekałem na śmiech, który nie nadszedł.
- Nie bądź szowinistą.
- Wyluzuj. Przeżywasz jak żyd okupację.
- Mówię poważnie - zganił mnie wykrzywionym grymasem na twarzy - przestań!

Pstrąg miał rację. Za rogiem byliśmy już u celu. Niewielki budynek, przypominał stary urząd pocztowy. Wyczerpani, niczym konie po westernie, stawiliśmy się pod drzwiami.

Ron P. Steinberg & Somo.
Detektywi egzystencjalni
od 1996 roku.

Henryk nerwowo szarpnął drzwi. Ani drgnęły.

- Co jest? - Henryk szarpał dalej.
Druga tabliczka informowała:
Czynne w środy. Wyłącznie.

- Henryk, która godzina?
- Znowu zaczynasz? - wyglądał komicznie, uczepiony drzwi z płetwą, niemalże, w klamce.
- Nie, nie, która godzina? - wskazałem tabliczkę.
Nerwowo wyciągnął zegarek wyrzucając z kieszeni gumę do żucia i stary bilet trolejbusowy.
- Trzecia dziewiętnaście - oznajmił.
Wszystko stało się jasne.
- Co? Co jest? - szarpał mnie za rękaw.
- Dwa jelenie w fabryce.
- że jak? - Henryk już zdążył postrzępić mi mankiet. Poklepałem go po plecach, by moje kolejne słowa nie okazały się druzgocące.
- Dzisiaj była środa.

Obrazek użytkownika Dariusz Czubiński

Dyktator abdykował

Dyktator abdykował, znaczy - jutro pogrzeb
Ministrowie nerwowo potrząsają sitem
Bo trzeba kogoś wybrać, kto przemiany poprze
Otrąbi koniunkturę, rozda okowitę

I pijanym z balkonu pokaże insygnia
Higieniczne strzykawki z trucizną na myszy
A pod ręką ta sama przesuwa się dźwignia,
Która śrubę dokręci i sprzeciw uciszy

Ceremoniał z orkiestrą, zadbano o formę
Świta w nowych mundurach wyglądała pięknie
Następca kamizelkę miał - kuloodporną,
Rząd medali i wstęgę legii. Cudzoziemskiej.

Obrazek użytkownika Kamelia

Koniec świata kochanków dwojga

Pod zasłoną nocy zapachy z naszego łoża
Co jak grób twarde z kamienia
Będą wazony, krzyż i tablica
A w niebie
Niebieskie przestworza
Będą miały mnie i Ciebie

Wśród zamrożonych zim i upałów ostatnich
Dwie nasze dusze jak ogień i dwa miecze
Co ukażą swoją miłość
I żyć będą wiecznie

W tych sercach złączonych i duszach bratnich
Będziemy się kochać w dniach ostatnich
Potem ujrzymy twarz anioła
Co do porządku nas przywoła
I do żywota powoła
Taka Boża wola ...

Strony

Subskrybuj Klub Literatów RSS