- O, losie!
To westchnęła Pani Borsuk, żona Pana Borsuka i mama borsuczka, który był jeszcze na tyle mały, że napisanie jego imienia wielką literą wprawiłoby go w wielkie zawstydzenie.
- I co ja teraz, biedna, pocznę?
Pani Borsuk wróciła właśnie z wizyty u swoich dalekich krewnych mieszkających w ludzkim mieście. Najwidoczniej zapomniała wziąć stamtąd swojej nieodłącznej torebki, a miała w niej wszystko. Znaczy się, miała jedzenie, po które właśnie fatygowała się tak daleko, a bez którego mały borsuczek mógł nie zdążyć wyhodować sobie ciepłej kołderki na zimę.
- Co się stało, Pani Borsuk, może mogę jakoś pomóc?
To pytanie zadała Myszka, sąsiadka z dołu. Miała bardzo wrażliwy słuch i lubiła pisać książki. A, że pisać książek bez ciszy się zwyczajnie nie da, pomarszczyła trochę pyszczek, pomachała wąskami i przyszła do swojej sąsiadki, by pomóc jej się uspokoić.
- Oj, droga Myszko, dobrze, że przyszłaś, bo nie wiem co zrobić.
- Ale co się stało, proszę Pani?
- Byłam u dalekich krewnych, mieszkających w wielkim mieście i wracając zapomniałam torebki!
- Skoro jest dla Pani bardzo ważna, może Pani po nią wrócić.
Najnowsze komentarze