jak śnieg spadasz
spod dziecinnej zaspy
Twój zapach
kolor skóry
cichy jeszcze zachwyt
nie spiesz się
otul sercem
przed nieznaną trwogą
krwi roztopy
ciepłych mięśni odwilż
nim popłyniesz
pod zieloną drogą
twardych pędów pośpiech
w miąższu miękki owoc
na wskroś Cię przeniknie
nim się stanę... Tobą
w świerszczy drżący bezruch
w mchów korzenny taniec
pójdziesz coraz wolniej
zanim chłód wieczoru
snów przeniknie ciszę...
... aż się ciszą staniesz
Najnowsze komentarze